Było już po dziesiątej, gdy dzwonek do drzwi w końcu zadzwonił.
- To pewnie Severus - powiedział jej ojciec. - Pójdziesz otworzyć?
Powstrzymała się, aby nie biec, ale gdy już otworzyła drzwi, od razu rzuciła się w ramiona męża. Przez warstwy ubrań czuła bicie jego serca. Czy zapach, który wyczuła, to krew?
- Jesteś cały! Tak się bałam!
- Bredzisz - uskarżył się, ale mocno trzymał ją w ramionach. - Gdybyśmy byli w szkole, odjąłbym dwadzieścia punktów od Hufflepuffu.
- Dlaczego Hufflepuffu? - Spojrzała w górę na jego twarz.
- Śmiesz nazywać się Gryfonką, gdy zaledwie trzy godziny mojej nieobecności przyprawiają cię o histerię? - zapytał, podnosząc dłoń, by pogłaskać policzek Hermiony. Jego palce były lodowate.
- Musiałeś zmarznąć. Wejdź do środka, tu jest cieplej - powiedziała, splatając ich dłonie i pociągnęła go za sobą.
Ciepło dnia nie zdążyło jeszcze całkowicie zniknąć. Hermiona zastanawiała się, gdzie Severus mógł tak zmarznąć. I dlaczego jego mankiet był rozpruty, a część szyi pod włosami zraniona?
- Nie mogę zostać dłużej, niż na tyle, by pożegnać twoich rodziców. Są pewne osoby, z którymi muszę porozmawiać.
Pytanie cisnęło jej się na usta, ale nie odezwała się. I tak nic by jej nie powiedział, więc po co ma go irytować?
Jej rodzice okazali ten sam brak zainteresowania jego nagłym przybyciem, jak przedtem jego zniknięciem. Kiedy Severus objął Hermionę ramieniem, by ich deportować, spojrzał na nią z zamyśleniem i powiedział:
- Twoi rodzice wiedzą lub przypuszczają zbyt wiele. Mam nadzieję, że ostatnie lata nauczyły ich dyskrecji.
- Nie powiedziałam im niczego, czego nie powinni wiedzieć - odpowiedziała, gdy wylądowali przed Hogwartem.
- Nie powiedziałem, że to zrobiłaś. Mogli zgadnąć, jeśli są tak samo inteligentni jak ty, na jakich wyglądają. - Odsunął się od niej i ruszył w stronę zamku. - Zastanawiałem się, dlaczego przekonanie ich do naszego małżeństwa było łatwiejsze niż przypuszczałem.
Hermiona przygryzła wargę, śpiesząc się, żeby dotrzymać Severusowi kroku.
- Wiedzą o wojnie i o... Sam-Wiesz-Kim - odpowiedziała.
Mogła mówić uczniom, by nie bali się tego imienia, ale nie chciała znów dyskutować o tym z mężem. On nie bał się imienia, ale całej rzeczywistości, która się z nim wiązała. Jeśli Voldemort znalazłby w umyśle Severusa choć odrobinę braku szacunku, nieważne, czy daleko stąd lub dawno temu - jej mąż nie uniknąłby kary.
- A ty oskarżyłeś mnie przed nimi o pakowanie się w niebezpieczeństwo bez powodu. Najprawdopodobniej to wystarczyło.
Severus uniósł głowę, a powiew wiatru rozwiał jego włosy, ukazując ranę na jego szyi.
- Jesteś ranny - zauważyła.
- To tylko draśnięcie. Czasem na lekcjach miewałem poważniejsze obrażenia.
- Nie na moich. - Głównie dzięki temu, że zapobiegała katastrofom, jakie mógł spowodować Neville. Jednak Severus był zawsze na nią o to zły, a nigdy jej nie podziękował. Spojrzała na niego, mając nadzieję, że nie wywoła kłótni tym, co powiedziała.
- Nie, ty zawsze dbałaś o to, żebym został ranny gdzieś poza klasą, czyż nie? - zapytał.
Jej oczy zapiekły, a gardło się ścisnęło.
- Dlaczego zawsze to robisz? Wyciągasz brudy przeszłości i prowokujesz do kłótni. Aż tak to lubisz?
- Może jestem w tym lepszy niż ... w innych rzeczach. Na pewno mam w tym najdłuższą praktykę.
Doszli do drzwi do Sali Wejściowej. Severus otworzył je i puścił Hermionę przodem.
- Muszę iść. Nie mam w planach ponownie opuszczać tej nocy zamku, więc możesz spokojnie iść spać.
Złapała go za rękę, gdy się odwracał.
- Chyba nie myślisz, że ot tak pójdę spać po tym, jak czekałam trzy godziny na twój powrót?
- Byłoby dobrze, gdybyś tak zrobiła. Już teraz jest za późno, by sprawdzić twoje postępy w nauce, a tym bardziej będzie za późno, gdy wrócę do naszych kwater. Idź spać. Jutro będzie wystarczająco dużo czasu na rozmowę.
- Nie - powiedziała stanowczo. - Nie pójdę spać, dopóki nie będę miała pewności, że jesteś bezpieczny w naszych kwaterach. Nie będę w stanie usnąć, jeśli nie obiecasz mi, że wyjaśnisz mi wszystko, gdy wrócisz.
Severus wyszarpnął rękaw z jej uścisku i spojrzał na nią gniewnie.
- Nie zakłócę twojej prywatności przez wchodzenie do twojego pokoju.
- Nie zakłócisz, skoro cię zaprosiłam. Chcę, żebyś przyszedł.
Severus podszedł do Hermiony pośpiesznym krokiem i stanął, górując nad nią. Musiała unieść głowę, by móc spojrzeć mu w oczy.
- Kiedy ty się wykłócasz, nasz szanowny dyrektor czeka na mnie - wysyczał.
- Nie wykłócam się. Tylko mówię. Jeśli mi nie obiecasz, że powiadomisz mnie, gdy wrócisz, będę czekać na ciebie w salonie.
- Jakie z ciebie uparte, irytujące dziecko!
- Nie jestem dzieckiem. Mam już osiemnaście lat. To już dorosłość, nawet w świecie mugoli.
- Jakby to robiło różnicę - parsknął. - Więc dobrze. Czekaj w salonie, jeśli chcesz, a jeśli nie, powiem ci dobranoc przez drzwi.
- Zostawię je otwarte - obiecała. - Dziękuję.
~*~
Hermiona drzemała na ułożonych w stos poduszkach, gdy usłyszała głos przy drzwiach.
- Możesz już spać. Wróciłem.
Dziewczyna zamrugała i ziewnęła. Dopiero wtedy zrozumiała, co usłyszała i wyskoczyła z łóżka, boso i bez szlafroka, by złapać Severusa, zanim odejdzie. Wybiegła przez otwarte drzwi i szarpnęła rękaw szat Severusa. Spojrzał na nią i szybko odwrócił wzrok.
- Jak ty jesteś ubrana? Ubierz coś na siebie, natychmiast!
Spojrzała zdezorientowana na swoje ubranie. Najzwyklejsza kasztanowa piżama, z rozpiętym kołnierzykiem. Gdyby jej przyjaciele pamiętali, jak ją kupowała, nie mieliby wątpliwości, że to nie jej mąż, ale piżama właśnie ogrzewa ją w łóżku.
- To tylko flanelowa piżama - zaoponowała. - Co jest w niej nie tak?
- Czy włóczyłaś się po wieży Gryffindoru w takim stroju, żeby wszyscy chłopcy patrzyli na ciebie pożądliwym wzrokiem? Mniejsza z tym, nie chcę wiedzieć. - Severus odwrócił się i chciał odejść, ale Hermiona go zatrzymała.
- Nie, ale jesteśmy w trochę innej sytuacji, nie uważasz? Z żadnym z nich nie byłam w związku. - Spojrzała wątpliwie na męża i wtedy w jej oczach pojawił się błysk. - Uważasz, że moja piżama czyni mnie atrakcyjną? Nie rozumiem, dlaczego. Nie ma na czym oka zawiesić.
Severus postanowił spojrzeć na regał zamiast na nią. Jego zaczerwienione policzki były odpowiedzią na jej pytanie.
- Ukazuje... twoje kształty - wymamrotał.
Hermiona znów spojrzała na siebie zdezorientowana.
- Przecież nic nie ukazuje. To zwykła piżama. - No, może poza jednym guzikiem, przy którym materiał był trochę bardziej naciągnięty. Zarumieniła się. - Och, ok. Założę szlafrok, jeśli tu zaczekasz na mój powrót. Wiem, że to był ciężki dzień, ale... Czy możemy porozmawiać? Tylko kilka minut.
- Moje słodkie życie, nie mogę ci tego odmówić - parsknął. - Dobrze o tym wiesz.
Zatrzymała się w pół kroku i odwróciła do męża.
- Proszę cię, nie zaczynaj znowu tego tematu. Możesz mi odmówić, mówiłam ci. Ale i tak chciałabym trochę porozmawiać, jeśli nie masz nic przeciwko. Proszę.
- Więc się pośpiesz!
Wróciła po trzydziestu sekundach, szczelnie owinięta szlafrokiem i ze stopami wciśniętymi w niebieskie, włochate kapcie. Ignorując krzesło, które jej zaoferował, minęła dzielący ich dystans i stanęła przed nim.
- Raczej wątpię, żebyś pomyślał o oczyszczeniu rany na szyi.
- Mówiłem ci, to tylko zadrapanie.
- Doskonale pamiętam, co mówiłeś. Czyli jej nie opatrzyłeś, tak? Daj mi na nią spojrzeć.
Stanęła za mężem i wyciągnęła rękę, by odsunąć jego włosy. Severus odwrócił głowę i groźnie spojrzał na żonę, ale po chwili ustąpił, stwierdzając, że nie ma sensu się kłócić i pozwolił jej działać. Musi być bardzo zmęczony, pomyślała Hermiona. Delikatnie odsłoniła ranę. Włosy były bardzo delikatne i miłe w dotyku; raczej śliskie niż przetłuszczone. Dotknęła palcami jego skóry, a on drgnął, jak gdyby miał łaskotki.
- Raczej wątpię, że powiesz mi, co się stało - zagadnęła, gdy opatrywała ranę.
Na szyi miał skorupkę zaschniętej krwi. Niewiele jej było; była jednak twarda i szorstka w dotyku. Severus musiał rzucić na ranę zaklęcie tamujące krew. W Leczeniu ran przez stulecia taka charakterystyczna cecha skrzepu była wspomniana. Zaklęcie działało tylko na powierzchnię rany, ale nie na wnętrze - rany i tętnice. Ponownie poczuła dziwne ukłucie w piersi; jakby pustkę i ciężar jednocześnie. Gdyby rana była większa o cal lub dwa, jej mąż wykrwawiłby się na śmierć, zanim zdążyłby zareagować.
- Było ciemno. Nie ja byłem celem. Oberwałem przez przypadek - wymamrotał.
Hermiona przypomniała sobie, że w szafce w łazience Severus trzymał uniwersalne lekarstwo i pajęczą sieć, które powinny dobrze zadziałać. Przywołała je zaklęciem i poprosiła skrzaty domowe o odrobinę czystej wody w dwóch miskach. Zaczęła obmywać ranę i zauważyła, że oczy Severusa powoli się zamykają.
- Tak, to na pewno wiele wyjaśnia - burknęła, sunąc palcami wzdłuż zranienia, w którym zbierała się nowa krew. Na całe szczęście panaceum powinno za chwilę na to zadziałać. Wsmarowała je w pęk pajęczej sieci i wygładziła na ranie. - Dużo czasu spędziłeś u Albusa - zauważyła, opłukując dłonie, które wytarła w przywołany ręcznik. Ponownie dotknęła włosów Severusa. Tak, to na pewno balsam, nie naturalny tłuszcz, pomyślała. Przez myśl przemknął jej pewien obraz: twarz Severusa nad jej własną, jego skupione oczy wpatrzone w nią, jego rozpuszczone, czyste włosy, opadające wokół jej twarzy jak kurtyna. Nawet nie oparłby swojego czoła o moje, niestety. Hermionę ponownie ukłuło w piersi. Przełknęła ślinę i zamknęła oczy w momencie, w których Severus otworzył swoje. Oczywiście, było dobrze, że pod wpływem jej dotyku Severus nie zerwał się z miejsca ani nie wyprostował się nienaturalnie, ale ona pragnęła więcej.
- Nie byłem cały czas z Albusem. Rozmawiałem też z Draco - przyznał.
Hermiona wyciągnęła dłoń z jego włosów i odeszła od niego, odwracając się od stolika. Udała, że jest zajęta zamykaniem flakonika.
- Poszedłeś do Draco zamiast tutaj? Mimo że wiedziałeś, że siedzę tu i zamartwiam się o ciebie! - To jego chrześniak, Hermiono, próbowała się uspokoić w myślach. To oczywiste, że o niego dba. Ale jej oczy zapiekły od wzbierających łez. Poczuła szczypanie w nosie. Zamrugała, bojąc się, że Severus zauważyłby, gdyby otarła łzy rękoma.
- Stwierdziłem, że on musi dowiedzieć się tego ode mnie. Ma noc na przemyślenie, jak zareagować na informację.
Hermiona wzięła głęboki oddech i odpowiedziała drżącym głosem.
- Informację? Czyli powiedziałeś mu, gdzie byłeś, ale mi nie powiesz?! - Jestem twoją żoną!
- To go bezpośrednio dotyczy. I tak byś się dowiedziała; jeśli nie ode mnie, to z jutrzejszej prasy. Azkaban został napadnięty. Lucjusz i reszta Śmierciożerców są na wolności.
Witam!
Przepraszam za przerwę w dodawaniu rozdziałów, ale przez blisko dwa tygodnie byłam zajęta ŚDM - najpierw w mojej parafii, do której przyjechali pielgrzymi z Czech i Wenezueli, a później nadeszły wydarzenia centralne, w których miałam przyjemność brać udział. Teraz postaram się znów wrócić do systematyczności.
Jeśli macie jakieś pomysły, co mogłabym zmienić w sposobie tłumaczenia albo w samym wyglądzie bloga lub playliście - dajcie znać w komentarzach.
Do następnego! :)
Hej. Czekamy na następne rozdziały niecierpliwie! :) Co do tłumaczenia, to czyta się naprawdę dobrze. Ja bym nic nie zmieniała.
OdpowiedzUsuńNiecierpliwie wyczekuję kontynuacji
;)