Hermiona obudziła się gwałtownie z niepokojącą myślą, że tego dnia wypadały jej urodziny. Osiemnaste. W świecie mugoli oznaczały one pełnoletność. W świecie magii, który wybrała, był to po prostu kolejny, zwykły dzień. Zdawało się, że fakt jej urodzin nie będzie miał teraz dla Severusa większego znaczenia, jednak wciąż pamiętała, jak martwiła go ich różnica wieku i jak nalegał na zgodę jej rodziców na ślub. Poza tym czasami zdarzało mu się nazywać ją dzieckiem zamiast po prostu Hermioną.
Ze wciąż zamkniętymi oczyma ziewnęła i rozprostowała kości. Przypomniała sobie poprzednie lata. Od kiedy skończyła jedenaście lat, nigdy właściwie nie obchodziła urodzin. Na pierwszym roku nie dostała nawet laurki czy życzeń od kolegów z klasy, a rodzice podarowali jej starannie zapakowaną przed rozpoczęciem roku szkolnego do jej kufra, trzytomową Młodzieżową Encyklopedię Naukową, o którą prosiła. Kiedy otworzyła ją na przypadkowej stronie i natrafiła na drugą zasadę termodynamiki, uświadomiła sobie, że jej zainteresowania są tak samo odstające, jak ona w nowym świecie, przez co urodzinowy wieczór spędziła na płaczu.
Fakt, że nie obchodziła urodzin od tak dawna, był dość przykry, ale nie zapadał aż tak bardzo w pamięć. Z resztą, od chłopców dostawała pudełka Fasolek Wszystkich Smaków i Czekoladowych Żab, w późniejszym czasie Ginny obdarzała ją łańcuszkami i zawieszkami. Oczywiście, na spodzie jej kufra zawsze czekał na nią prezent od rodziców. Tylko w tym roku nie mieli szansy, by schować podarunek w tym szalonym pośpiechu, który panował przed rozpoczęciem roku.
Nie potrafiła powstrzymać obaw, że jej przyjaciele mogliby o niej zapomnieć. Albo, że po jej ślubie byliby zbyt zmartwieni, by pamiętać. Próbowała zwalczyć bezlitosne swędzenie w nosie i gardle, które niewątpliwie mogłyby przerodzić się w płacz.
- Jestem za stara, żeby martwić się o takie błahostki - mruknęła sama do siebie. - Teraz jestem już dorosła.
Westchnęła i podniosła się do pozycji siedzącej. Wtedy w nogach łóżka zauważyła mały stosik prezentów, których nie spodziewała się tam ujrzeć. Uśmiechnęła się szeroko. Tak, były tam Miętowe Nici Dentystyczne, Czekoladowe Żaby i Fasolki Wszystkich Smaków od chłopców, zestaw żółtych i zielonych piór z Fwoopera i ... Och! Nie spodziewała się, że dostanie prezenty od nowych kolegów, jednak znalazła ciasteczka od Minerwy, wełniany szalik od Filiusa, delikatną ramkę do zdjęć ze srebrnymi ozdobami od Dracona i, pod tym wszystkim, intensywnie zieloną paczkę, która mogła być tylko od Severusa. Jej serce załomotało. Pamiętał o jej urodzinach albo w każdym razie zadał sobie tyle trudu, żeby sprawdzić, kiedy one wypadają.
Dotknęła gładkiej powierzchni papieru. Było oczywiste, że dostała książkę. I to nawet dużą! Miała nadzieję, że takiej jeszcze nie posiadała.
Rozerwała taśmę i papier. Zakryła dłonią usta, powstrzymując nadchodzący wybuch śmiechu. Na Merlina! Podarował jej Najsilniejsze Eliksiry!
Otworzyła książkę i znalazła ręcznie pisaną dedykację na wklejce.
Dla Hermiony,
z nadzieją, że tym razem użyje tej książki rozsądniej niż ostatnio.
Teraz jesteś już w odpowiednim wieku, by z niej korzystać.
Severus
z nadzieją, że tym razem użyje tej książki rozsądniej niż ostatnio.
Teraz jesteś już w odpowiednim wieku, by z niej korzystać.
Severus
Poniżej znajdował się prosty rysuneczek dziewczynki z długimi, nieokiełznanymi lokami, który zmieniał się w obrazek dziewczynki z kocimi oczyma i ogonem. Gdy na to patrzyła, dziewczynka-kot zmieniła się z powrotem w dziewczynkę z lokami, która nabrała pełną szklankę bulgoczącej mikstury z kociołka, wypiła i znów była częściowo kotem.
Ponownie się zaśmiała. Tylko on potrafił dać prezent, który jednocześnie wyrażał uznanie, ostrzegał, przypominał, ganił, przekazywał wybaczenie i deklarował zaufanie. Przyszło jej do głowy, że książka, którą dostała, mogła być dokładnie tą, którą wypożyczyła pięć lat wcześniej z Działu Ksiąg Zakazanych, ale Irma raczej nie pozwoliłaby Severusowi jej zabrać.
Przekartkowała księgę. Obrazki były takie, jakimi je zapamiętała - tak samo nieprzyjemne, jednak kartki nie były poplamione od wilgoci, a strona z Eliksirem Wielosokowym nie była brudna od resztek jej wywaru. Wniosek był jeden - książka była nowa.
Spuściła nogi z łóżka, szybko się ubrała i rzuciła okiem na zegar wiszący na ścianie. Severus prawdopodobnie warzył teraz mikstury. Zawsze rano o tej porze to robił.
Kilka minut później była już w drodze do niego, trzymając książkę w ręku.
- Severusie, dziękuję! - krzyknęła i machnęła mu woluminem przed nosem. - To wspaniały prezent!
Akurat był w trakcie krojenia dzięgielu, ale odłożył nóż, odwrócił się, spojrzał na nią ukradkiem z zaciśniętymi ustami i uniesionymi brwiami.
- Twój entuzjazm mnie satysfakcjonuje, chociaż trochę niepokoi. Odważę się zapytać: Który eliksir masz zamiar uwarzyć jako pierwszy i kogo nim napoisz? Mam nadzieję, że nie mnie.
- Oczywiście, że nie ciebie - parsknęła. - Jeśli każda z tych mikstur smakuje tak ohydnie, jak Wielosokowy, to wątpię, żebyś to wypił. Ale gdybyś podsunął mi pomysł, jak podać Ricie Eliksir Wywewnętrzania, nie miałabym nic przeciwko, by go na niej użyć.
- Nie polecałbym tego. Jeden Merlin wie, ile kwasu by się z niej wylało. I jeszcze uchodząc z niej, przeżarłby się przez dywan i zniszczyłby twoje buty, jeśli stałabyś dość blisko niej, żeby podziwiać swoje dzieło. A zapewne stałabyś, bo inaczej wysiłek nie byłby tego wart.
Westchnęła.
- Pewnie masz rację. Czy jest coś, co mogłabym zrobić, żeby ją powstrzymać? Po tym, co napisała na czwartym roku dostałam wiele wyjców, a jeden list wypełniony był ropą z czyrakobulwy, przez co dłonie piekły mnie przez kilka dni.
- Nie przypominam sobie, żebym którekolwiek z nich widział na stole śniadaniowym - powiedział ostrożnie.
- Bo moje listy przychodzą z lekkim opóźnieniem. Ale nie było w nich takiej reakcji, jakiej się spodziewałam. - Głowa Hermiony nagle szarpnęła się do góry. Dziewczyna spojrzała na męża spod przymrużonych powiek. - Przejąłeś moją pocztę?
- Tak, przefiltrowałem ją.
- Ale ja nigdy nie pozwoliłam ci czytać moich listów! - Hermiona podeszła bliżej i wycelowała palcem wskazującym w jego tors. Drugą ręką rzuciła książkę z hukiem na stół. Poszatkowany dzięgiel podskoczył i rozprzestrzenił się po pracowni. - Jak śmiałeś czytać moją pocztę?!
Severus bez wysiłku zatrzymał Hermionę i oplótł dłońmi jej nadgarstki.
- Cierpliwości, Hermiono. Twój przypływ złości mógłby wprawić w zakłopotanie dziele dziewczyn w zamku, gdybym nie miał zapasu dzięgielu. Ciebie także.
Kilka chwil zajęło jej zrozumienie, o czym mówił. Wtedy wyszarpnęła dłonie z uścisku Severusa, który łagodnie patrzył na poczynania żony.
- Ja nie potrzebuję... Nie oczekuję... Ugh! Nie mam aż tak bolesnych miesiączek, żeby brać eliksir. Czytałeś MOJE listy!
Severus podniósł głowę.
- Nie musiałem czytać, by wykryć ewentualne wyjce. Nie miałem złych zamiarów. Zwykłe zaklęcie wystarczyło, by wychwycić niechciane listy. Reszta nietknięta - NIEPRZECZYTANA - ląduje na stoliku. - Odstąpił od Hermiony i wybrał z koszyka kolejny dzięgiel i obrał go z liści. - Może zechciałabyś naprawić szkody, jakie wyrządziłaś i będziesz mi asystować przy eliksirze? Może ty go nie potrzebujesz, ale Poppy twierdzi, że wiele uczennic tak.
Przygryzła wargę i podniosła książkę, którą po chwili odłożyła na krzesło. Później rzuciła Evanesco i uprzątnęła podłogę z dzięgielu. Spojrzała na męża kątem oka.
- Chcesz, żebym ci pomogła? - Nigdy wcześniej jej o to nie prosił.
- Urodziny odebrały ci zdolność rozumowania czy tylko przytępiły słuch? Nie poproszę drugi raz. Jeśli nie chcesz mi pomóc, idź i odbierz punkty jakiemuś uczniowi czy cokolwiek robisz, żeby wypracować sobie charakter.
Hermiona stanęła obok Severusa i wyjęła z koszyka dzięgiel, który zaczęła kroić.
- Gdybym miała odjąć punkty, to tylko jakiemuś Ślizgonowi - powiedziała.
- Niewątpliwie. A to mnie oskarżasz, że jestem stronniczy!
~*~
Po zakończeniu lekcji Hermiona spędzała czas, próbując zdecydować, czy była bardziej wdzięczna mężowi za prezent czy zła za jego despotyzm. Jednakże jeszcze wtedy nie spodziewała się drugiej części prezentu.
- Sprawdzanie esejów z transmutacji magicznych zwierząt w ich niemagiczne odpowiedniki może zaczekać do jutra. Chyba nie chcesz kazać swoim rodzicom czekać? - powiedział, gdy przemierzali salę wejściową, gdzie zaprowadził ją po szybkiej kolacji.
Zatrzymała się i spojrzała na niego.
- Moi rodzice? O czym ty mówisz?
Mężczyzna wciąż szedł.
- Nauczyciele mogą opuszczać szkołę na krótki czas, gdy nie mają zajęć. Albus zgodził się, że powinnaś skorzystać z tego przywileju.
- Odwiedzimy moich rodziców? - powtórzyła.
- Dlaczego nie? Mam nadzieję, że umiesz się wystarczająco dobrze aportować? Raczej nie powinno ci to wychodzić gorzej od latania na miotle.
Pobiegła za mężem i złapała go za rękaw. Ciągnęła tak długo, aż w końcu odwrócił się do niej ze złośliwym uśmieszkiem na ustach.
- Umiem latać! Muszę, inaczej nie pomogłabym Harry'emu w przebyciu labiryntu na pierwszym roku! Po prostu niezbyt to lubię... Gdy mówisz takie rzeczy jak ta, nie wiem, czy cię spoliczkować czy przytulić.
- Czy twoim mózgiem rządzą nogi czy nie potrafisz chodzić, gdy podejmujesz tak trudną decyzję?
Spojrzała na niego.
- Coraz bardziej skłaniam się ku opcji spoliczkowania - ostrzegła. - Zapytaj Dracona, czy warto ryzykować. - Musiał rozumieć, o co jej chodzi. W końcu sam jej kiedyś o tym przypomniał.
- Sądzę, że Draco był zbyt dżentelmeński, żeby się za to mścić. Ty lepiej zapytaj samą siebie, czy ja pozwoliłbym ci podnieść na mnie rękę.
- Czemu ciągle to robisz? - jęknęła. - Dlaczego cały czas celowo robisz mi na złość?
- Przyzwyczajenie?
- Umiesz zrobić coś miłego, nie będąc przy tym złośliwym?
- Najwyraźniej nie. Jesteśmy na miejscu. - Otworzył główną bramę, przepuścił żonę przodem i ostrożnie zamknął za nimi przejście. - Mam aportować się po tobie czy robimy to razem?
Skrzywiła się i nierozważnie postawiła wszystko na jedną kartę.
- Możemy aportować się razem, jeśli pozwolisz mi to zrobić.
Uniósł brew.
- Jesteś pewna, że dasz radę?
Hermiona pokonała dzielący ich dystans, objęła Severusa ramionami i mocno do niego przylgnęła.
- Trzymaj się mocno - zarządziła. Cel, determinacja, rozwaga i obrót.
Dała radę. Stali teraz w ogrodzie jej rodziców, ochronieni żywopłotem przed ciekawskimi spojrzeniami. Tak, teraz to mu dopiero pokazałam! Wyszło mi całkiem dobrze! Spojrzała na niego tryumfująco, a on jedynie uśmiechnął się ironicznie.
- Chciałeś, żebym to zrobiła! - odgadła. - Celowo mnie sprowokowałeś!
- Tak łatwo cię sprowokować - mruknął. - Typowa Gryfonka.
- Typowy Ślizgon! - odgryzła się. W tym momencie uzmysłowiła sobie, jak blisko siebie stali. Teraz nadeszła jej kolej na sarkazm. - Jeśli chciałeś znaleźć się w moich objęciach, wystarczyło tylko poprosić.
- Zakładasz, że taki był cel tego ćwiczenia?
Wyswobodził się z jej uścisku dokładnie w chwili, gdy drzwi frontowe się otworzyły. Jej rodzice na pewno na nich czekali, a sądząc po ich uśmiechach, najprawdopodobniej widzieli ich przybycie. Przynajmniej Severus się zarumienił. Ha!
- Wszystkiego najlepszego, Hermiono! - powiedzieli chórem, a jej mama dodała szybko: - To niespodzianka, a wszystko dzięki Severusowi. Nie świętowaliśmy wspólnie twoich urodzin od... siedmiu lat, prawda? Chodźcie, wejdźcie do środka.
- Nawet nie muszę pytać, czy o ciebie dba - zwrócił się do córki Perry. - Wyglądasz kwitnąco: te różowe policzku, błysk w oku... I ty na pewno też o niego dbasz, bo widzę u niego to samo.
- Taaaato!
- Poczuła, jak jej mąż sztywnieje. Na początku myślała, że to przez insynuację jej ojca, ale wtedy zauważyła jego zaciśnięte pięści i gorąco emanujące z jego ręki. Nigdy nie stała na tyle blisko niego, żeby wiedzieć, że Znak wydziela ciepło, gdy jest się wzywanym.
- Mam kilka spraw do załatwienia, niestety - powiedział delikatnie. - Mam nadzieję, że zdążę wrócić, by zabrać Hermionę do domu. Jeśli jednak nie wróciłbym do 22:30, niech Hermiona sama wróci. Już pokazała, że dobrze radzi sobie z aportacją.
- Severusie - złapała jego rękę i uścisnęła. Ich spojrzenia spotkały się - jej błagalne, jego ostrzegawcze. Przełknęła gulę. - Wróć bezpiecznie.
- Zawsze to robię, nieprawdaż? Do zobaczenia, Helen, Perry, Hermiono. Przykro mi, że nie mogę zostać, by skosztować tortu. - Mówiąc to, odszedł.
Łaaaaaaa! W takim momencie? Przecież umrę tuz ciekawości co będzie dalej! Swoją drogą, myślałam, że dłużej będę musiała czekać na ten rozdział. Jak zwykle cudownie przetłumaczony! :)
OdpowiedzUsuń@Anonim: Rozdział szybko, bo skoro są wakacje, to można nie spać. :) Co prawda nie gwarantuję, kiedy wyjdzie kolejny odcinek, ale postaram się, by było to jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńCo do momentu, w którym kończy się rozdział - ja tylko tłumaczę. Skoro autorka uznała tę chwilę za stosowną, to ja nie mam nic do gadania ;)
AAAA! Super rozdział ;) Ja też umieram z ciekawości jak tak sytuacja się rozwiąże. Czekam czekam ;*
OdpowiedzUsuńOoo kiedy następny rozdział? Umieram z ciekawości, co będzie dalej :D
OdpowiedzUsuń@Anonim: Możliwe, że jutro, ale nie obiecuję. Skupiam się teraz na tłumaczeniu kolejnych rozdziałów i przygotowaniach do ŚDM :)
OdpowiedzUsuńOkay czekam zatem z niecierpliwością! :)
OdpowiedzUsuńDziewczyno! DZIĘKUJĘ ci z całego serca za podjęcie się tego tłumaczenia. Miałam nadzieję, że ktoś to zrobi i doczekałam się. Z ciekawości wpisałam w internecie "in your dreams", bo liczyłam, że opowiadanie jest dokańczane. No i proszę, jest :). Czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam cię serdecznie.
OdpowiedzUsuńHalo halo? Żyjesz? :D
OdpowiedzUsuńHop hop? :(
OdpowiedzUsuńDzięki, że podjęłaś się tłumaczenia tego. Mam nadzieję, że wkrótce dodasz kolejne rozdziały. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń@Anonim: Dzisiaj wracam ze Światowych Dni Młodzieży. W domu będę dziś w nocy. Dajcie mi trochę czasu na regenerację sił i na pewno coś dodam :)
OdpowiedzUsuń