- Nie ufam mu. Nigdy mu nie zaufam. Jego ojciec jest Śmierciożercą, tak jak połowa jego rodziny. Chciał, by dziedzic Slytherina zabił Hermionę na drugim roku. Chciał wiedzieć, kim jest dziedzic i mu pomóc - warknął Harry.
Neville westchnął. Może to, co powie, nic nie da, ale nie miał zamiaru się poddać.
- Miał dwanaście lat. Dwunastolatkowie gadają głupie rzeczy, których żałują, gdy mają siedemnaście lat. Poza tym Hermiona upokorzyła go w tej sprawie z miejscem w drużynie. Był zły. Nigdy nie życzyłeś komuś cierpienia albo nawet śmierci z powodu nie poważniejszego, jak tylko zranienie twoich uczuć? On teraz nie chciałby, aby coś złego stało się Hermionie.
- Przypuszczam, że on sam ci to powiedział, co? - parsknął Harry.
- Nie musiał. Od kiedy jestem w Hogwarcie, większość czasu spędziłem w cieniu innych. Obserwowałem. W ten sposób czułem się bezpieczniejszy. Niektórych obserwowałem, bo ich podziwiałem. - Neville podniósł swoją poduszkę i uklepał ją. Nadszedł czas na szczerość. - Na przykład ciebie, Rona i Hermionę. Innych obserwowałem, bo się ich bałem, jak Dracona. - Wzruszył ramionami. - Ostatnio nie odczuwam strachu przed nim, bo wiem, że nie mam powodu.
- W kółko powtarzasz, że on się zmienił, ale to nie jest prawda! Próbował złapać mnie w zasadzkę pod koniec piątego roku!
Neville westchnął i włożył rękę do kieszeni, chcąc wyjąć stamtąd Teodorę. Nie było jej. Znowu! Przeskanował spojrzeniem pokój i postanowił rozpocząć poszukiwania pod łóżkami. Jeśli zauważy gdzieś swoją ropuchę, będzie mógł ją przywołać z użyciem Accio bez ryzyka, że Teodora w coś uderzy.
- Wsadziłeś jego ojca do Azkabanu. Myślałeś, że to go nie obejdzie? Tego dnia zaszczepiłeś mu chyba trochę rozumu, bo od tego czasu nie próbował cię przekląć. I wciąż nie ma zamiaru tego zrobić - powiedział, klękając na podłodze.
- Innego dnia mnie uderzył - powiedział Harry, unosząc kotary na drodze Neville'a.
- Tego dnia powinieneś był sam siebie uderzyć - wytknął Longbottom. Nie tylko Draco mówił rzeczy, których potem żałował. Nie tylko on życzył śmierci osobom, które go nie lubiły.
Harry nie odpowiedział. Podszedł do kolejnego łóżka i ponownie uniósł kotary.
- Ty i Ron naprawdę jesteście fajnymi gośćmi - powiedział Neville. Było mu łatwiej rozmawiać z Harry'm, gdy we dwójkę szukali ropuchy. Teodora chyba miała jakiś instynkt, który podpowiadał jej, kiedy powinna zniknąć. - Ale jesteście ślepi jak nietoperze, jeśli chodzi o ludzi. Nie mówię, że Draco był wart waszej przyjaźni na pierwszym roku, bo nie był. Ale to całe udawanie, drwienie i próby wpakowania was w kłopoty były efektem jego zranionych uczuć. Bo w przeciwieństwie do niego, znienawidziłeś go od pierwszego wejrzenia.
- On obraził Rona.
- Wcześniej. U Madame Malkin. Draco próbował wszystkiego, by ci zaimponować, a ty byłeś względem niego nieprzyjazny.
Harry zrobił skwaszoną minę.
- Przypominał mi Dudleya, mojego kuzyna. Wredny, rozpuszczony łobuz.
Teodora czekała pod czwartym łóżkiem, które sprawdzali. Neville schował ją do kieszeni i wstał.
- Zgadzam się, był taki jako jedenastolatek. Też miałem o nim takie zdanie. Jednak, czy jesteś pewny, że Draco to wciąż ta sama osoba? Nie jest ani twoim kuzynem, ani jedenastoletnim smarkaczem, którego wtedy spotkałeś. Spójrz na niego świeżym okiem, Harry. Tylko o to cię proszę.
~*~
Wampirze dowody
Uczniowie Hogwartu byli w tym tygodniu świadkami terroru - pisze Rita Skeeter, główna reporterka. Praktykująca nauczycielka, pani Hermiona Snape, z domu Granger, pozwoliła mrocznemu sekretowi jej męża wymsknąć się. Jedenastolatkowie kulili się ze strachu, gdy pani Snape wyjawiła, że jej mąż powstał z martwych, by do nich przyjść.
Wszyscy ostrzegali nas, że profesor Snape to nietoperz z lochów - wyjawił drżącym głosem jeden ze świadków. Dotąd nie wiedzieliśmy, że dosłownie.
Zawsze był najstraszniejszym nauczycielem w szkole - zapewnia inny uczeń. Jego oczy są czarne jak puste tunele, a gdy patrzy na ciebie z rozbawieniem, mrozi cię od środka. Gdybym codziennie przed lekcjami nie jadł czosnku, nie rozmawiałbym teraz z panią.
Czytelnicy przypominają sobie niezbyt urodziwą nastolatkę, która obrosła w złą sławę przez swoje zaloty do Harry'ego Pottera i gwiazdy bułgarskiego Quidditcha, Wiktora Kruma. Dziewczyna poślubiła Mistrza Eliksirów i Głowę Slytherinu podczas prywatnej ceremonii krótko przed rozpoczęciem przez jej przyjaciół siódmego roku nauki w Hogwarcie. Jej zapał ma teraz wytłumaczenie. Wampirze moce uwodzenia i oczarowywania są dobrze udokumentowane w czarnomagicznej literaturze. Długie życzenia profesora Snape'a, by zamienić warzenie eliksirów na Obronę Przed Czarną Magią i jego głębsze zainteresowanie mrocznymi zaklęciami były bez wątpienia powodami, dla których profesor użył uroku na swojej utalentowanej uczennicy.
Dyrektor Hogwartu, Albus Dumbledore, zapytany o niebezpiecznie niestabilne stanowisko pracy, odmówił komentarza...
Hermiona nie potrafiła poskromić swojej złości aż do Nocy Duchów. Każda lekcja była dla niej rozproszeniem myśli o tym, jak bardzo chciałaby cofnąć się w czasie do swojego czwartego roku i zabić Ritę, gdy była pod postacią żuka, zamiast głupio trzymać ją zamkniętą w słoiku.
Z jakiegoś powodu uczniowie zdawali się być głośniejsi niż zwykle. Odbierała punkty wszystkim czterem domom z nieokiełznaną satysfakcją. Gdy Gryfonom zabrakło punktów do odbierania, rozdawała im szlabany.
Weszła do Wielkiej Sali i przystanęła na chwilę, obserwując tysiące nietoperzy. Część z nich robiła naloty na dyniowe lampy, a reszta zwisała swobodnie ze ścian i sufitu. Mimowolnie na jej ustach zagościł uśmiech.
- Czym jest jeden więcej nietoperz w tłumie? - usłyszała zza siebie głos. Rozejrzała się wokół i zobaczyła Filiusa. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Wmów uczniom, że Severus rzeczywiście zmienia się w nietoperza, a nie będą wiedzieli, który nietoperz nim jest, a który nie - powiedziała. - Może podeślijmy je do dormitoriów po zakończeniu Nocy Duchów i sprawdźmy, czy dzieciaki będą w stanie usnąć?
- Lepiej nie - odpowiedział Filius pogodnie, gdy we dwójkę zmierzali do stołu nauczycielskiego. - Niewyspany uczeń to marudny uczeń, a marudny uczeń to niewspółpracujący uczeń, który prędzej podpali pióro, niż poprawnie rzuci na nie Wingardium Leviosa.
- Pewnie masz rację - przyznała.
Była całkiem głodna. Nie czuła tego, dopóki nie spojrzała na dwie porcje pieczonej dyni, gruby kawałek wołowiny polany sosem pieczeniowym i trzy ziemniaki w koszulkach. Zauważyła, że na talerzu jej męża leżą tylko dwie zielone kulki groszku, które dziobał widelcem.
- Wszystko w porządku? - zapytała. On nigdy nie jada groszku. Mówił, że ma po nim niestrawność.
Podniósł na nią znudzony wzrok i po chwili spuścił oczy na talerz.
- Nic się nie stało - odpowiedział i zdusił jedną z kulek tyłem widelca. - Nic, co by dotyczyło ciebie.
- Nie chodzi o artykuł, prawda? - szybko zadała pytanie. - Czy to przysporzy ci kłopotów? Przecież ludzie muszą wiedzieć, że to stek bzdur.
- Oni to wiedzą, oczywiście. Nie przejmuj się, po prostu nie jestem głodny.
Wciąż miała na niego oko. Gdy nie wziął nawet małego kawałeczka jego ulubionej tarty z melasą, zamarła z roladą z dżemem w ustach, a obiad zaciążył jej na żołądku.
- Zrobiłam coś nie tak? - zapytała, gdy siedzieli bezpieczni w swoich kwaterach z drzwiami szczelnie zamkniętymi za nimi.
Severus podszedł do pustego kominka i wpatrzył się w palenisko.
- To nie ma nic z tobą wspólnego - powiedział. - Nie powinnaś się martwić.
- Nie mogę się nie martwić, gdy widzę cię w takim stanie. Proszę, nie mów mi, że nic złego się nie stało, skoro widzę, że jest inaczej.
Westchnął, wciąż patrząc na puste palenisko.
- Obiecałem być z tobą szczery - odparł w końcu. - Szczery we wszystkim, co dotyczy mojej prywatności. Nie mogę zaprzeczyć, że to zalicza się do tej kategorii, choć chciałbym, aby było inaczej. Dobrze... - Pochylił głowę. - To jest pewien rodzaj rocznicy. Tego dnia moje grzechy wracają, by mnie dręczyć. Dziś jest rocznica dnia, w którym zmarł mój najlepszy przyjaciel.
Hermiona westchnęła i podeszła do męża, potrącając po drodze dwie książki stojące na stosie, który stał na jej drodze. Uniosła rękę z zamiarem dotknięcia Severusa, ale nie odważyła się tego zrobić.
- Och, Severusie - wyszeptała. - Tak mi przykro.
Wzruszył ramionami.
- To było dawno temu.
- Niewystarczająco dawno, by zapomnieć - powiedziała delikatnie.
- Nie. Nigdy nie zapomnę. - Zacisnął pięści. - To była moja wina. To ja byłem tym potwornym głupcem, który zdradził Czarnemu Panu informację, nie mając pojęcia, że dotyczy ona osoby... Osoby, na której mi zależało. Gdybym nie był tak głupi, pewnie oni wciąż by żyli.
- Nie wiedziałeś, że zdradzasz przyjaciela - wtrąciła bezradnie. Oni?
Severus obrócił się do niej, wyciągając ręce, jakby chciał nią potrząsnąć, ale jednak je opuścił. Przeszedł obok niej zamaszystym krokiem i stanął przy stole. Rozwinął pergaminy z esejami.
- Wiedziałem, że kogoś zdradzam! - powiedział. - Nie próbuj mnie usprawiedliwiać. NIC nie jest w stanie mnie usprawiedliwić.
- Och, Severusie - westchnęła ponownie.
- Odkrycie, kogo zdradziłem, było jak kubeł zimnej wody. - Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. - Przypomniało mi, że moje czyny miały konsekwencje; że moimi czynami krzywdziłem prawdziwych ludzi. Byłem tak samo odpowiedzialny za wszelkie okropności jak ci, którzy dzierżyli różdżki i grabili domy. Zwróciłem się do Albusa, ale nie mogłem powstrzymać katastrofy. Nie mogłem jej ocalić.
Gdy mówił, szła w jego stronę, lecz po usłyszeniu ostatniego zdania przystanęła zdeprymowana.
- Jej? - zapytała. - Twój najlepszy przyjaciel był kobietą?
Uniósł głowę i spojrzał na Hermionę znad swojego wielkiego nosa.
- Czemu cię to dziwi? Czyż twoi najlepsi przyjaciele nie są chłopcami? Myślisz, że jako jedyni umiecie znaleźć towarzystwo w osobie przeciwnej płci?
- Nie powinno mnie to dziwić - przyznała. - A mimo wszystko zdziwiło. Pewnie dlatego, że zawsze myślałam, że to Lucjusz Malfoy był twoim najlepszym przyjacielem. Albo jakiś inny Śmierciożerca. - Pokonała dzielący ich dystans i objęła po w pasie, układając głowę na jego plecach. Początkowo spiął się, jednak powoli się rozluźniał. - Była jednym z nich?
Od razu poczuła, że była w błędzie, bo jego ręce zesztywniały.
- Nigdy! To nie do pomyślenia! Żywiła wielką niechęć do czarnej magii i osób ją praktykujących.
Oparła głowę o jego łopatkę. W duchu modliła się, by jej ciało dawało mu komfort, jakiego nie są w stanie zapewnić mu słowa, które wypowiadała. Kiedy odwrócił się przodem do niej, objął ją i wtulił twarz w jej włosy, wiedziała, że jej bliskość mu pomaga. Między nimi na dłuższy czas zapanowała cisza.
- Nie przepadała za czarną magią, a ty zostałeś Śmierciożercą? - rozmyślała Hermiona. Uświadomiła sobie, że powiedziała to na głos. - Przepraszam. Wybacz mi. Nie odpowiadaj, jeśli nie chcesz.
- Wtedy już od dawna nie uważała mnie za przyjaciela. Powiedziałem coś... niewybaczalnego, gdy mieliśmy po szesnaście lat i od tego czasu się do mnie nie odezwała.
Hermiona wzmocniła uścisk.
- Och, Severusie. - Zdawała sobie sprawę, że jej wzdychanie było niepotrzebne, ale nie potrafiła wymyślić niczego lepszego. - Nigdy ci nie wybaczyła?
- Mówiłem: powiedziałem jej coś niewybaczalnego.
- Między przyjaciółmi nie ma takich rzeczy, których by się nie wybaczyło - mruknęła, jednak on tego nie usłyszał.
- Nazwałem ją paskudną, małą szlamą - powiedział, odsuwając się, by spojrzeć na Hermionę.
- Więc powinna cię spoliczkować - przyznała. - Ale jeżeli ją przeprosiłeś, powinna wybaczyć.
Kącik jego ust uniósł się nieznacznie.
- Ty byś tak zrobiła. Zawsze wszystko przebaczasz swoim przyjaciołom.
Prawie powiedziała "Oczywiście!", ale to byłoby niesłychanie nietaktowne, więc nie odezwała się. Po chwili Severus westchnął i całkowicie odsunął się od żony.
- Kochałeś ją? - zapytała, czując się absurdalnie samotna. Przygryzła wargę. Nie chciała pytać. Nie powinna. Na szczęście Severus nie wytknął jej ciekawości.
- Tak - przyznał. - Desperacko.
Przełknęła ślinę.
- Wciąż ją kochasz? - brnęła dalej bez zastanowienia.
- Przez długi czas była dla mnie wszystkim - przyznał bez ogródek. - Ale nie teraz.
- Jaka była?
Odszedł do dalekiej półki z książkami.
- Nie tak lojalna jak ty.
~*~
- Powstały z martwych! Jasne! To był bogin użyty w dobrym celu!
Hermiona nie potrafiła poskromić swojej złości aż do Nocy Duchów. Każda lekcja była dla niej rozproszeniem myśli o tym, jak bardzo chciałaby cofnąć się w czasie do swojego czwartego roku i zabić Ritę, gdy była pod postacią żuka, zamiast głupio trzymać ją zamkniętą w słoiku.
Z jakiegoś powodu uczniowie zdawali się być głośniejsi niż zwykle. Odbierała punkty wszystkim czterem domom z nieokiełznaną satysfakcją. Gdy Gryfonom zabrakło punktów do odbierania, rozdawała im szlabany.
Weszła do Wielkiej Sali i przystanęła na chwilę, obserwując tysiące nietoperzy. Część z nich robiła naloty na dyniowe lampy, a reszta zwisała swobodnie ze ścian i sufitu. Mimowolnie na jej ustach zagościł uśmiech.
- Czym jest jeden więcej nietoperz w tłumie? - usłyszała zza siebie głos. Rozejrzała się wokół i zobaczyła Filiusa. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Wmów uczniom, że Severus rzeczywiście zmienia się w nietoperza, a nie będą wiedzieli, który nietoperz nim jest, a który nie - powiedziała. - Może podeślijmy je do dormitoriów po zakończeniu Nocy Duchów i sprawdźmy, czy dzieciaki będą w stanie usnąć?
- Lepiej nie - odpowiedział Filius pogodnie, gdy we dwójkę zmierzali do stołu nauczycielskiego. - Niewyspany uczeń to marudny uczeń, a marudny uczeń to niewspółpracujący uczeń, który prędzej podpali pióro, niż poprawnie rzuci na nie Wingardium Leviosa.
- Pewnie masz rację - przyznała.
Była całkiem głodna. Nie czuła tego, dopóki nie spojrzała na dwie porcje pieczonej dyni, gruby kawałek wołowiny polany sosem pieczeniowym i trzy ziemniaki w koszulkach. Zauważyła, że na talerzu jej męża leżą tylko dwie zielone kulki groszku, które dziobał widelcem.
- Wszystko w porządku? - zapytała. On nigdy nie jada groszku. Mówił, że ma po nim niestrawność.
Podniósł na nią znudzony wzrok i po chwili spuścił oczy na talerz.
- Nic się nie stało - odpowiedział i zdusił jedną z kulek tyłem widelca. - Nic, co by dotyczyło ciebie.
- Nie chodzi o artykuł, prawda? - szybko zadała pytanie. - Czy to przysporzy ci kłopotów? Przecież ludzie muszą wiedzieć, że to stek bzdur.
- Oni to wiedzą, oczywiście. Nie przejmuj się, po prostu nie jestem głodny.
Wciąż miała na niego oko. Gdy nie wziął nawet małego kawałeczka jego ulubionej tarty z melasą, zamarła z roladą z dżemem w ustach, a obiad zaciążył jej na żołądku.
~*~
- Zrobiłam coś nie tak? - zapytała, gdy siedzieli bezpieczni w swoich kwaterach z drzwiami szczelnie zamkniętymi za nimi.
Severus podszedł do pustego kominka i wpatrzył się w palenisko.
- To nie ma nic z tobą wspólnego - powiedział. - Nie powinnaś się martwić.
- Nie mogę się nie martwić, gdy widzę cię w takim stanie. Proszę, nie mów mi, że nic złego się nie stało, skoro widzę, że jest inaczej.
Westchnął, wciąż patrząc na puste palenisko.
- Obiecałem być z tobą szczery - odparł w końcu. - Szczery we wszystkim, co dotyczy mojej prywatności. Nie mogę zaprzeczyć, że to zalicza się do tej kategorii, choć chciałbym, aby było inaczej. Dobrze... - Pochylił głowę. - To jest pewien rodzaj rocznicy. Tego dnia moje grzechy wracają, by mnie dręczyć. Dziś jest rocznica dnia, w którym zmarł mój najlepszy przyjaciel.
Hermiona westchnęła i podeszła do męża, potrącając po drodze dwie książki stojące na stosie, który stał na jej drodze. Uniosła rękę z zamiarem dotknięcia Severusa, ale nie odważyła się tego zrobić.
- Och, Severusie - wyszeptała. - Tak mi przykro.
Wzruszył ramionami.
- To było dawno temu.
- Niewystarczająco dawno, by zapomnieć - powiedziała delikatnie.
- Nie. Nigdy nie zapomnę. - Zacisnął pięści. - To była moja wina. To ja byłem tym potwornym głupcem, który zdradził Czarnemu Panu informację, nie mając pojęcia, że dotyczy ona osoby... Osoby, na której mi zależało. Gdybym nie był tak głupi, pewnie oni wciąż by żyli.
- Nie wiedziałeś, że zdradzasz przyjaciela - wtrąciła bezradnie. Oni?
Severus obrócił się do niej, wyciągając ręce, jakby chciał nią potrząsnąć, ale jednak je opuścił. Przeszedł obok niej zamaszystym krokiem i stanął przy stole. Rozwinął pergaminy z esejami.
- Wiedziałem, że kogoś zdradzam! - powiedział. - Nie próbuj mnie usprawiedliwiać. NIC nie jest w stanie mnie usprawiedliwić.
- Och, Severusie - westchnęła ponownie.
- Odkrycie, kogo zdradziłem, było jak kubeł zimnej wody. - Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. - Przypomniało mi, że moje czyny miały konsekwencje; że moimi czynami krzywdziłem prawdziwych ludzi. Byłem tak samo odpowiedzialny za wszelkie okropności jak ci, którzy dzierżyli różdżki i grabili domy. Zwróciłem się do Albusa, ale nie mogłem powstrzymać katastrofy. Nie mogłem jej ocalić.
Gdy mówił, szła w jego stronę, lecz po usłyszeniu ostatniego zdania przystanęła zdeprymowana.
- Jej? - zapytała. - Twój najlepszy przyjaciel był kobietą?
Uniósł głowę i spojrzał na Hermionę znad swojego wielkiego nosa.
- Czemu cię to dziwi? Czyż twoi najlepsi przyjaciele nie są chłopcami? Myślisz, że jako jedyni umiecie znaleźć towarzystwo w osobie przeciwnej płci?
- Nie powinno mnie to dziwić - przyznała. - A mimo wszystko zdziwiło. Pewnie dlatego, że zawsze myślałam, że to Lucjusz Malfoy był twoim najlepszym przyjacielem. Albo jakiś inny Śmierciożerca. - Pokonała dzielący ich dystans i objęła po w pasie, układając głowę na jego plecach. Początkowo spiął się, jednak powoli się rozluźniał. - Była jednym z nich?
Od razu poczuła, że była w błędzie, bo jego ręce zesztywniały.
- Nigdy! To nie do pomyślenia! Żywiła wielką niechęć do czarnej magii i osób ją praktykujących.
Oparła głowę o jego łopatkę. W duchu modliła się, by jej ciało dawało mu komfort, jakiego nie są w stanie zapewnić mu słowa, które wypowiadała. Kiedy odwrócił się przodem do niej, objął ją i wtulił twarz w jej włosy, wiedziała, że jej bliskość mu pomaga. Między nimi na dłuższy czas zapanowała cisza.
- Nie przepadała za czarną magią, a ty zostałeś Śmierciożercą? - rozmyślała Hermiona. Uświadomiła sobie, że powiedziała to na głos. - Przepraszam. Wybacz mi. Nie odpowiadaj, jeśli nie chcesz.
- Wtedy już od dawna nie uważała mnie za przyjaciela. Powiedziałem coś... niewybaczalnego, gdy mieliśmy po szesnaście lat i od tego czasu się do mnie nie odezwała.
Hermiona wzmocniła uścisk.
- Och, Severusie. - Zdawała sobie sprawę, że jej wzdychanie było niepotrzebne, ale nie potrafiła wymyślić niczego lepszego. - Nigdy ci nie wybaczyła?
- Mówiłem: powiedziałem jej coś niewybaczalnego.
- Między przyjaciółmi nie ma takich rzeczy, których by się nie wybaczyło - mruknęła, jednak on tego nie usłyszał.
- Nazwałem ją paskudną, małą szlamą - powiedział, odsuwając się, by spojrzeć na Hermionę.
- Więc powinna cię spoliczkować - przyznała. - Ale jeżeli ją przeprosiłeś, powinna wybaczyć.
Kącik jego ust uniósł się nieznacznie.
- Ty byś tak zrobiła. Zawsze wszystko przebaczasz swoim przyjaciołom.
Prawie powiedziała "Oczywiście!", ale to byłoby niesłychanie nietaktowne, więc nie odezwała się. Po chwili Severus westchnął i całkowicie odsunął się od żony.
- Kochałeś ją? - zapytała, czując się absurdalnie samotna. Przygryzła wargę. Nie chciała pytać. Nie powinna. Na szczęście Severus nie wytknął jej ciekawości.
- Tak - przyznał. - Desperacko.
Przełknęła ślinę.
- Wciąż ją kochasz? - brnęła dalej bez zastanowienia.
- Przez długi czas była dla mnie wszystkim - przyznał bez ogródek. - Ale nie teraz.
- Jaka była?
Odszedł do dalekiej półki z książkami.
- Nie tak lojalna jak ty.
~*~
Wiadomo, nie mogła tak tego zostawić.
- Czarownica mugolskiego pochodzenia w tym samym wieku, co ty. I zmarła w Halloween jak matka Harry'ego. Ciekawe, czy się przyjaźniły...
Skrzywił się, a ona już znała odpowiedź.
- Och! - Przełknęła ślinę i spojrzała na Severusa. - Więc gdy patrzysz na Harry'ego...
Zamknął oczy.
- Przypominam sobie wszystko.
To było absurdalne, jak wiele razy płakała w tym roku. Zamaszystym ruchem przetarła nos i oczy.
- To niesprawiedliwe. To nie była jego wina.
Oparł czoło o krawędź półki, na którą patrzył.
- Ona umarła, by go chronić! A go to mało co obchodzi. Spójrz na niego! Leniwy, niechlujny, prostacki i chlubiący się swoją ignorancją! Nawet nie wrócił na lekcje Oklumencji po tym swoim groteskowym napadzie złości. On nie jest wart jej śmierci.
- Nie mów tak! - powiedziała, schylając się, by podnieść książki, które przedtem potrąciła. Pozostałe stosy książek niebezpiecznie się chwiały, więc je wyrównała. - Nawet nie wiesz, jaki on jest naprawdę. Taki ci się tylko wydaje. Gdy na niego patrzysz, widzisz tylko jego ojca. Ale Harry bardzo docenia poświęcenie rodziców. On po prostu nie wie, jak ci to pokazać.
- Czy on kiedykolwiek wspomniał o Lily? Czy tylko wspomina ojca?
Głos Severusa był stłumiony, dlatego że mówił w kierunku półki czy z innego powodu? Przygryzła wargę.
- W tym wieku chłopcy częściej myślą o ojcach - broniła Harry'ego. - Gdyby był dziesięć lat starszy lub młodszy, częściej wspominałby o matce. - Wzięła głęboki oddech. - Jest moim przyjacielem od pierwszego roku, gdy uratował mnie przed trollem górskim, chociaż wtedy jeszcze mnie nie lubił.
- Skłamałaś o poszukiwaniach trolla. - Severus spojrzał na Hermionę. Czerwona odciśnięta kreska znaczyła jego czoło od lewej brwi do linii włosów.
- Tak, ale nie w kwestii ratunku. Harry jest odważny i lojalny, skłonny do poświęceń i ma w sobie to coś, że nie usiedzi w miejscu, gdy widzi kogoś w niebezpieczeństwie. Spójrz na niego świeżym okiem. Proszę.
No nareszcie! Nie mogłam się doczekać♡
OdpowiedzUsuńSuper! Wrescie rozdzial :3 Juz myslalam ze przestalas pisać ;)
OdpowiedzUsuńWeny! Pozdrawiam ;3
Dziękujemy za nowy rozdział :-)
OdpowiedzUsuńO doczekałam się i nie zawiodłam ;)
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział?♡
OdpowiedzUsuńOch już się bałam, że nie będzie kolejnych rozdziałów, a tu taka miła niespodzianka :)
OdpowiedzUsuńRozmowa Severusa i Hermiony naprawdę mnie poruszyła.
Życzę weny i oby rozdziały pojawiały się częściej :)
Więcej więcej! Proszę :-)
OdpowiedzUsuń