Rozdział 6. Uroczysta uczta


Hermiona spoglądała na zaimprowizowane spotkanie przy herbacie jak na małe okno, za którym szykowała się czarująca burza. Spotkanie wynikało z powodu kapitulacji jej rodziców. Zmarszczyła brwi, widząc roześmiane twarze nad Earl Grey i Chocolate Wheaten'ami*. Jej ojciec uroczyście świętował jej wybór!

Spojrzała na narzeczonego. Odniosła wrażenie, że przyglądał jej się z głębokim zainteresowaniem, jak dziecko, które po raz pierwszy głaskało kota. Nie mogła stłumić nadziei, że tak właśnie było.

W każdym razie, dla jej przyjaciół wszystko wyglądało podejrzanie. Szczególnie po jej dzisiejszych zakupach. Kupiła dwie szaty wyjściowe, pięć roboczych (każda w innym kolorze), trzy flanelowe pidżamy, wełniany szlafrok, zestaw podręczników dla początkującego studenta i tylko połowę książek na siódmy rok, ogromną ilość dziwnie wyglądających czasopism i plików, dużą butelkę niekończącego się czerwonego atramentu oraz najdziwniejszą ze wszystkich, srebrną spinkę do włosów ze szmaragdem.

Po powrocie na Grimmauld Place czekała na nią kłótnia, wynikająca z faktu, że jej przyjaciele odkryli, co zakupiła. Oczywiście zaczęło się od Rona, gdy dowiedział się, o jej pracy i w poczuciu zdrady wpadł w furię.

- Pięknie! Cholernie pięknie! Będziesz dawać Malfoy'owi szlabany!

Gdy usłyszeli warunki, jakie musiała spełnić, by zostać profesorką, osłupieli i przez dłuższą chwilę nie mogli wydusić z siebie słowa. Albo, tak jak w przypadku Ginny, po prostu nie chcieli nic mówić. Na nieszczęście, gdy szok minął, ponownie nastąpił wybuch.

- Nie zrobisz tego! - krzyknął Ron, uderzając pięścią w stół. - Nie poślubisz tego głupka! Nie możesz!

- Nie nazywaj go tak! - odwarknęła Hermiona. - I zrobię to, bo chcę i mogę.

- Nie wiem co gorsze - odezwał się Harry z niedowierzaniem. - To, że poświęcasz się dla pracy, czy to, że lubisz osobę, która jest winna śmierci Syriusza.

- Nie oskarżaj o to Severusa. On nie miał z tym nic do czynienia - zaprotestowała.

- Więc teraz to Severus, tak? - warknął Ron.

- Gdyby Snape nie szydził z Syriusza... - przekrzykiwał Rona Harry.

- Wtedy Syriusz i tak poszedłby do Ministerstwa, Harry. Dobrze wiesz, że tak właśnie by było.  - Był zbyt nieostrożny. Gdyby siedział w domu, cierpiałby, jakby był w więzieniu. Zawsze z nim tak było. - Kochał cię zbyt bardzo, by siedzieć w domu, gdy ty byłeś w niebezpieczeństwie.

- Więc to moja wina, tak? - Wybraniec zacisnął usta i odwrócił się od niej. To było ostatnie, co powiedział tego dnia.

- To wina Bellatrix, nie twoja. - No, może trochę twoja... - I Voldemorta, oczywiście. Wszystko to, co się dzieje, jest jego winą. Nie możesz winić Severusa za to, że powiedział Syriuszowi coś, co Syriusz by mu także powiedział, gdyby ich miejsca się zamieniły.

- Ale ty go lubisz - zauważyła Ginny z grymasem wypisanym na twarzy. - Lubisz go, mimo że on nas nienawidzi.

- On nie...

- Ona zawsze go lubiła - odezwał się Ron. - Zawsze go broniła! - zerwał się z krzesła i zaczął chodzić w kółko, wykrzywiając twarz i naśladując głos Hermiony. - Och, Ron, Dumbledore mu ufa. Jest nauczycielem, nie zrobił nic złego. Założę się, że miałaś na niego ochotę już jako jedenastolatka!

- Nie, Ron. To jest po prostu obrzydliwe! - Hermiona zacisnęła pięści i spojrzała na swoje białe knykcie.

- Jedyne, co jest tu obrzydliwe, to ty, Hermiono. To ty chcesz wyjść za tłustowłosego dupka z lochów. On jest dwa razy starszy od ciebie! Wiem, że zawsze uwielbiałaś nauczycieli, ale nie zdawałem sobie sprawy, że jednego z nich chcesz usidlić!

- Przestań!

Ron wycelował w nią palcem.

- Jeżeli kiedykolwiek byłaś naszą przyjaciółką, to pójdziesz teraz do niego i powiesz, że zmieniłaś zdanie.

- Nie jestem twoją własnością, Ronaldzie Billiusie Weasley! Jeśli kiedykolwiek byliście moimi przyjaciółmi, to przyjdziecie jutro na mój ślub z uśmiechami na ustach.

- Bez uśmiechu - wtrąciła Ginny. - Nie możesz od nas oczekiwać, że będziemy się uśmiechać. Ale czekaj... Czy ty powiedziałaś jutro?! Masz wziąć ślub jutro? Dlaczego tak szybko?

Hermiona spojrzała na nią.

- Wiesz... Szkoła, przygotowania, treningi...

- Założę się, że po prostu nie może się doczekać, aż te jego tłuste ręce zaczną ją dotykać. - Ron uśmiechnął się szyderczo. Od tego momentu robiło się coraz gorzej. Pół godziny później Hermiona wymierzyła mu siarczysty policzek i szybko wybiegła z pokoju.

- Wariatka! - skomentował tylko Ron.

Inni członkowie Zakonu byli bardziej uprzejmi, choć też pełni dezaprobaty. Wszyscy, z wyjątkiem pana Weasleya. Artur poklepał ją po ramieniu, gdy mijali się na schodach przed kolacją.

- Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwa. - Może brzmiałoby to bardziej pocieszająco, gdyby w jego głosie nie było nutki wątpliwości, ale podziękowała mu uśmiechem.

- Jestem pewna, że tak będzie - skłamała.

Ginny wróciła do ofensywy przed snem, gdy Hermiona odłożyła szczotkę do włosów i zaczęła splatać włosy - dzięki temu rano łatwiej było je rozczesać.

- Dlaczego tak zaprawdę chcesz wziąć z nim ślub? Nie chodzi ci tylko o samo zostanie tak szybko profesorem, prawda? Jest coś jeszcze?

- Chcę być nauczycielem, to prawda. To wspaniale, że o mnie pomyślano, gdy doszło do wyboru praktykanta. Ale nie możesz myśleć, że biorę ślub tylko ze względu na to.

- Więc czemu? Może Ron jest durniem, ale nie możesz zaprzeczyć, że Snape zawsze był dla nas okropny.

- Severus - powiedziała stanowczo Hermiona, nakładając na splecione włosy gumkę. - Severus nie jest okropny. Może trochę zbyt temperamentny...

- Trochę? Trochę?! - zakwestionowała Ginny.

- No dobra, jest najbardziej drażliwym człowiekiem, jakiego znam. I co z tego? Nie zawsze go lubiłam, ale on się liczy. - Rzuciła się na łóżko i wzięła głęboki oddech. Ulżyło jej, że chociaż teraz mogła mówić prawdę. Ale prawda nie była prosta. - Ogromnie się liczy. Nie spodziewałam się, że to powiem, ale taka jest prawda.

Ginny położyła się wpółubrana na łóżku.

- I co się do tego zmusiło? Nieodparta chęć bycia obrażaną? W tej kwestii nie musiałabyś za niego wychodzić, bo on i tak to robi. Irytująca obecność, olbrzymi mózg, drobne problemy... Pamiętasz?

Hermiona oparła głowę o poduszkę i spojrzała w sufit. Na jej usta powoli wkradł się uśmiech.

- Jeśli znów to powie, będę mogła mu wytknąć, że teraz on sam należy do moich drobnych problemów. Uwierz mi, Ginny, on nie może mnie teraz obrazić bez pewności, że mu odpyskuję - zaznaczyła i miała nadzieję, że chociaż jej przyjaciółka zmieni trochę zdanie o jej zamążpójściu i samym mężu. Severus obiecał jej, że będą dyskutować na równi. Brzmiało, jakby to właśnie miał na myśli. Chociaż Voldemort prawdopodobnie myślał podobnie o obietnicach Severusa, a on okłamywał go na każdym kroku. - Więc czego tu nie lubić?

- Um... Wszystkiego? - zaproponowała Ginny, żartobliwie przechylając głowę.

Hermiona sięgnęła po buteleczkę Eliskiru Słodkiego Snu. Po dzisiejszej nocy nie będzie już miała żadnych złych snów. Cóż, proroczych snów, dla sprostowania.

- Fuj, obrzydlistwo! - powiedziała, bawiąc się korkiem. - Całe szczęście, jutro nie będę musiała już tego brać.

Ginny spojrzała na nią z twarzą o niezdrowym odcieniu śliwki. Nie pasowało to do jej rudych włosów.

- Em, Snape, noc poślubna... Hermiono, nie potrzebuję takich myśli w mojej głowie.

Jej przyjaciółka nie wiedziała, że noc poślubna nie będzie miała nic wspólnego z łóżkiem. Hermiona pozwoliła sobie na uśmiech.

- Przepraszam - powiedziała i pogłaskała Krzywołapa, który zwinął się obok niej w kłębek. - Mam nadzieję, że Severus lubi koty. Chyba powinnam go zapytać, nie? - Nie, żeby to miało znaczenie; nie pozwoli mu się skarżyć.

Cieszyła się, że miała Ginny w swoim pokoju. Następnego poranka namówiła Harry'ego i Rona, żeby jednak pojawili się na ślubie w domu Grangerów. Później pomogła Hermionie w upięciu włosów w eleganckiego koka z kilkoma luźnymi kręconymi kosmykami, okalającymi jej twarz i spadającymi swobodnie na jej ramiona i plecy. We fryzurę wpięła jeszcze nową srebrną spinkę.

- Wyglądasz jak księżniczka - powiedziała ze smutkiem, wkładając na przyjaciółkę szaty koloru kości słoniowej. Wciąż trudno jej było uwierzyć, że przyjaciółka marnowała szaty i siebie samą dla Snape'a. Jej własne szaty były cytrynowo żółte. Otrzymała je od bliźniaków na urodziny. Bracia prawdopodobnie nie daliby jej takiego prezentu, gdyby wiedzieli, że ubierze go na uroczystość dotyczącą ich najmniej lubianego nauczyciela, zaraz po Umbridge.

Dumbledore zabrał ze sobą sześciu współpracowników: McGonagall, Flitwicka, Vector, Sinistrę, Sprout i Hagrida. Molly i Remus reprezentowali Zakon. Wtedy pojawił się pan młody ze swoim druhem i wszystkim szczęki opadły. Stanowili kontrast. Jeden w czerni, z płaszczem zapiętym srebrną broszką ze szmaragdem, a drugi w perłowej szarości, pasującej do jego włosów. Oboje wysocy i smukli. Wyglądali jak przeciwni królowie z szachów czarodziejów, ale to nie ich wygląd wywołał zamieszanie.

- Jasna cholera! Co on tu robi? - Ron zadał pytanie, które wszystkim cisnęło się na usta, a Harry zacisnął palce na różdżce.

Malfoy znakomicie ich zignorował i przepchnął się do panny młodej. Uścisnął jej dłoń na tyle mocno, że nie mogła jej wyrwać bez zrobienia niepotrzebnego przedstawienia. Spojrzała na swojego przyszłego męża, który w tym samym momencie odwrócił się do jej rodziców.

- Moje zobowiązanie i honor, matko chrzestna - powiedział Draco, górując nad nią. Kiedy, do cholery, on zdążył tak urosnąć? Jego twarz była idealnie spokojna, lecz w jego oczach dostrzegła drwinę. 

Hermiona zamknęła usta ze słyszalnym haustem. On? I ona? A Severus jej nie ostrzegł! Na szczęście czytała dość dużo i miała niemal fotograficzną pamięć, więc wiedziała, co odpowiedzieć.

- Moje uznanie i przyjaźń, Draco.

Widziała, jak odszedł i uścisnął dłonie jej rodzicom tylko z formalnej uprzejmości, choć bez wyrazu niechęci. Później skinął głową i chłodno uśmiechnął się do jej przyjaciół. Zacisnęła dłoń na nadgarstku pana młodego i odciągnęła go na bok. Spojrzał na jej dłoń, a później twarz, unosząc pytająco brew. Pochyliła się do niego i wysyczała:

- Co on robi w domu moich rodziców?

- Myślę, że już ci powiedział - mruknął i uścisnął jej dłoń, więc stali teraz ramię w ramię, jak każda szczęśliwa para. - Jest moim chrześniakiem, a teraz także i twoim. - To był nie tylko tytuł grzecznościowy, ale także i nowy obowiązek. - Twierdziłaś, że mi ufasz. Już zmieniłaś zdanie?

Poczuła wielką chęć uderzenia go, ale tak jak Mal... Draco, trzymał jej dłoń zbyt mocno.

- On nie wie, gdzie się znajdujemy. Aportowałem go do frontowego ogrodu, a Filius deportuje go później do domu. Albo ja. Wciąż masz czas, by się wycofać. 

Spojrzała na niego z ukosa. Czy to dlatego ją tym zaskoczył, żeby się przestraszyła i wycofała?

- To słodko z twojej strony - skłamała. - Ale nie mam zamiaru . Jesteś mężczyzną moich snów - powiedziała nieco głośniej. Ron wyglądał, jakby był chory, ale Severus nie wyglądał na zdenerwowanego.

- Więc możemy zaczynać.

Odwaga Hermiony wyparowała gwałtownie, ale udało jej się mówić tylko z lekkim drżeniem głosu.

- Moja wiara, moja łaska, moja wierność... Moja miłość, moja praca, moja lojalność... Moje serce, moja nadzieja, moja otwarta dłoń.

Wypiła połowę napoju z podała Severusowi do opróżnienia.

- Zaufaniu powierzamy nasze zaufanie - powiedział swoim głębokim głosem razem z nią. - Zawsze i na zawsze, od tego dnia; moje życie dla ciebie, twoje życie dla mnie.

Wyciągnął spinkę z jej włosów, uwalniając kaskadę loków i podał ją Ginny, która transmutowała ją w obrączkę i zwróciła Hermionie, by włożyła Severusowi na palec. Hermiona odpięła wtedy jego pelerynę, a broszkę podałą Draconowi. W krótkim czasie broszka także zamieniła się w obrączkę, którą Severus wsunął na jej palec. Następnie pan młody otoczył peleryną siebie i pannę młodą, ochraniając przed spojrzeniami gapiów, gdy ich usta spotkały się w niezbędnym pocałunku i trzymał ich w ukryciu, aż świadkowie dokończyli deklaracje.

- Świadczymy ten związek. Dwoje tworzy jedność. Jak było powiedziane, niech się stanie.

Jej dłoń powędrowała do ust, gdy jego twarz odsunęła się od niej. Nie mogła powiedzieć, czy jego usta były zimne czy ciepłe, wilgotne czy suche. Płaszcz opadł. Zamrugała, żeby przyzwyczaić się do światła i ponownie, gdy oślepił ją błysk flesza. Później porwał ją wir uścisków i życzeń, podczas gdy jej mąż cierpliwie znosił uściski dłoni i klepanie po plecach.

- Nigdy nie myśleliśmy, że dożyjemy tego dnia, czyż nie? - pisnął Filius Flitwick.

- Jestem tak bardzo szczęśliwy! - zagrzmiał Hagrid.

Tylko Harry stał obok, patrząc na to wszystko z rękoma w kieszeniach.

Poprzez rozmowy i żarty przy bufecie Hermiona słyszała urywki rozmowy prof... Minerwy z jej rodzicami, gdy tłumaczyła im, o co chodziło w ceremonii. 

- Rozpuszczanie włosów symbolizuje łoże małżeńskie, a odpinanie peleryny obietnicę pana młodego, by dać żonie schronienie i dom.

Z drugiej strony stołu Harry poczuł, jak pieką go oczy od patrzenia na Hermionę. Ron go szturchnął.

- Więc to jest to - powiedział ciężko. - Po tym nie ma już odwrotu. Myślę, że właśnie nas straciła.

Hermiona nie słyszała ich szeptów, ale nie musiała. Już to wiedziała. Przygryzła mocno wargę. Jej twarz była sztywna od uśmiechu. Jej mąż pojawił się nagle przed nią i wcisnął w dłonie talerz pełen jedzenia.

- Zjedz to.

- Nie jestem głodna - mruknęła. Była mężatką. Żoną nauczyciela. Jedynego nauczyciela, któremu musiała coś udowadniać. Jedynego nauczyciela, którego nie wiedziała, jak zadowolić.

- Ale będziesz - obiecał. - Uczniowie do szkoły przyjadą za trzy dni. Twoje treningi zaczną się zaraz po powrocie stąd. Pamiętałaś, żeby spakować swoje stare notatki?

Skrzywiła się i skinęła głową. Posłusznie wzięła kanapkę z jajkiem i spojrzała na nią. Jej żołądek był pusty, ale nie chciała jeść. Cokolwiek spróbowałaby połknąć, stanęłoby jej kością w gardle. Jednak nadgryzła skórkę. 

- Co miałeś wczoraj na myśli, gdy rozmawiałeś z moimi rodzicami? - Zaryzykowała i spojrzała na jego dłoń, którą teraz zdobiła obrączka. Głos Severusa był tak samo chłodny, jak jego wypowiedź.

- Zawsze mówię to, co mam na myśli, chyba że pewne względy na to nie pozwalają. - Nawet teraz nie mówił otwarcie o szpiegostwie.

Spojrzała na niego z ukosa spod przymrużonych powiek. Czy teraz był jeden z tych momentów?

- Powiedziałeś, że jestem odważna, zdeterminowana i inteligentna - powiedziała z nadzieją.

- Nie wierzę, że powiedziałem coś takiego. Pytałem, czy sądzą, że jakikolwiek nauczyciel mógłby nie dostrzec takich cech w swoim uczniu.

Przygryzła wargę. Spróbowała ponownie.

- Powiedziałeś, że zawsze traktowałeś mnie z takim szacunkiem, na jaki zasługiwałam.

Parsknął.

- I wciąż będę. Z dokładnie takim, na jaki zasługujesz.


Chocolate Wheaten - po prostu ciastka z polewą czekoladową. Ale skoro autorka odczuła potrzebę, żeby użyć tej nazwy, to ja także jej użyłam :)

UWAGA! Przyda mi się mała pomoc. Mianowicie, aktualna playlista już mnie nudzi, Was zapewne także. Byłabym wdzięczna, gdybyście zechciały pomóc mi w wyborze piosenek do nowej playlisty! ;)

4 komentarze:

  1. A więc się dokonało... :)dzięki za rozdział i z niecierpliwością będę wypatrywać następnego... i dużo samozaparcia i wiary w siebie
    pozdrawiam cieplutko A......

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. odnośnie PL... hmm, po tej jednej piosence trudno określić w czym się lubujesz... ale może coś ci przypadnie do gustu z mojej listy dość często słuchanych utworów...
      https://www.youtube.com/playlist?list=PL1TgvoJxPypN-dPBUVvxdMXGpqu9336Fq

      Usuń
    2. Dzięki :) Wybrałam kilka utworów od Ciebie, znalazłam parę swoich, osłucham się jeszcze i niedługo playlista się zmieni :)

      Usuń
  2. Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award więcej informacji w linku
    http://na-rozstaju-dusz.blogspot.com/2016/01/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń