Rozdział 7. Ogromna głowa Godryka

Hermiona spojrzała na swoją klasę. Uczniowie byli teraz spokojni. Jeden z nich, drobny uczeń, patrzył na nią z wytrzeszczonymi oczyma, przez co ona przez nieuwagę warknęła.

- Kto może mi powiedzieć, która część Mantykor jest najbardziej niebezpieczna? - zapytała.

Siedzący za nim wysoki kolega podniósł rękę, machając nią z taką desperacją, że mogła poczuć powiewy wiatru, jakie powodował. Przewróciła oczami, ale pozwoliła mu mówić. Nikt inny nawet się nie zgłosił. Uczeń wstał i zaczął recytować formułkę:

- Mantykory to bardzo niebezpieczne greckie bestie z głową człowieka, tułowiem lwa i ogonem skorpiona. Skóra Mantykor odpiera prawie każde znane zaklęcie. Użądlenie bestii powoduje natychmiastową śmierć. Mantykory są tak niebezpieczne jak Chimery i tak samo rzadkie. One...

- Tyle wystarczy. Nie musisz prowadzić za mnie lekcji - spojrzała na niego, ale on tylko uśmiechnął się i wciąż stał. - Proszę usiąść, panie Snape. I dwa punkty od Slytherinu za bycie panem Wiem-To-Wszystko.

Inna uczennica wyskoczyła z krzesła z rękoma podpartymi na biodrach.

- To niesprawiedliwe! On tylko udzielił odpowiedzi na pani pytanie. Nie może go pani za to karać!

- Mogę robić w mojej klasie to, co mi się podoba, panno McGonagall. Pięć punktów od Gryffindoru za pani nieuprzejmość. Jeśli usłyszę od pani jeszcze słowo, załatwię pani weekendowy szlaban u Filcha.

- Ależ pani Snape!

- Cisza. Wszyscy usiądźcie i otwórzcie podręczniki na stronie 219. - Odczekała, aż wszyscy wykonali jej polecenie z ponurymi minami i pokręciła głową ze smutkiem. - W porządku. Powiedzcie mi, co znowu zrobiłam źle. - Spojrzała na męża ostrzegawczo. - Tylko nie ty. Już wystarczająco się od ciebie nasłuchałam. Byłam aż tak beznadziejna?

- Gorzej - powiedział z wyższością.

- Och, Severusie, nie dokuczaj biednej dziewczynie. Choć muszę przyznać, że na moich lekcjach wyglądałeś tak, jak teraz to przedstawiłeś.

- Nie wierzę, że kiedykolwiek tak podskakiwałem, prosząc wybierz mnie!, nawet jako pierwszoroczny.

- Wiesz, że może wyjść ci na niekorzyść pamiętanie wszystkich szczegółów z przeszłości, Severusie? - ostrzegła Hermiona. - Wiedz, że ja także mogę pamiętać twoje hm... mniej doskonałe momenty. Na przykład lekcja o wilkołakach, kiedy powiedziałeś Deanowi lub Seamusowi, że Wodniki Kappa żyją w Mongolii - mówiąc, uniosła brew, a w zamian on zaszczycił ją swoim spojrzeniem.

- Nie musisz obawiać się o swoje nauczanie - pisnął Filius. Nie lubił kłótni. - Jesteś w tym naprawdę dobra.

- Tylko pamiętaj, żeby objąć dowództwo w klasie od pierwszej chwili, gdy do niej wejdziesz - podpowiedziała Minerwa. - Nawet, jeśli będzie to równoznaczne z byciem surową.

- I nigdy nie odwracaj się tyłem do uczniów, chyba że wyczarujesz sobie oczy z tyłu głowy - dodał Severus,

Hermiona skinęła głową. Nauczyła się tego wszystkiego na własnej skórze.

- Dzięki, że nauczyłeś mnie tego zaklęcia, którego używasz do pisania instrukcji na tablicy. - Skoro mogła użyć magii do pisania na tablicy, nie będzie musiała odwracać się od uczniów.  Spojrzała na dwie pozostałe Głowy Domów. - I dziękuję wam obojgu za poświęcenie mi czasu, gdy sami musieliście się przygotować do roku szkolnego. - Oni także musieli się dobrze przygotować. Hermiona miała uczyć młodsze klasy przedmiotów tej dwójki i Obrony, a oni w zamian w starszych klasach dodatkowo uczyli jej przedmiotu.

- Na całe szczęście Severus przygotował genialne notatki, z którymi możemy pracować - zaznaczył Filius.

Nauczyciele przez ostatnie trzy dni przygotowywali plan lekcji, od czasu do czasu robiąc sobie przerwy na takie sesje treningowe dla Hermiony jak ta. Nie byliby w stanie tego robić, gdyby konikiem Severusa nie było przepisywanie programu nauczania Obrony dla własnej satysfakcji. Gdy zapytała go, dlaczego to robi, wydął usta i odpowiedział, że to bezpieczniejsze hobby niż wymyślanie kar dla mało lubianych uczniów. Postanowiła więc milczeć.

- Mamy godzinę do Ceremonii Przydziału - zauważyła Hermiona, gdy już była sama ze swoim mężem w ich salonie. Na początku nie wiedziała, czego spodziewać się po jego komnatach, ale okazały się dość przytulne. Jedyny jej przytyk dotyczył tego, że za każdym razem, gdy chciała usiąść musiała zdejmować z fotela książki. Teraz także musiała to zrobić. - Boję się reakcji uczniów, gdy zobaczą mnie przy stole nauczycielskim.

- Powinnaś skorzystać z okazji do odpoczynku - powiedział. Wiedział, że jego młoda żona posiada energię charakterystyczną dla jej wieku, ale nie była tak wytrzymała, jak osoby starsze. Od ich ślubu, codziennie opuszczała sypialnię o 7:30 i wracała ziewając o 22:30. - Nie byłoby chyba najlepiej, gdybyś usnęła z głową w puddingu. Musiałbym cię lewitować przez całą Wielką Salę do twojego pokoju.

- Nie. Położyłbyś mnie raczej na noszach - powiedziała nieostrożnie, przypominając sobie swój trzeci rok nauki w Hogwarcie. Przygryzła wargę, a Severus nienaturalnie się wyprostował.

- Byłaś wtedy nieprzytomna.

- Miałam zmieniacz czasu - powiedziała nieśmiało. Nie było sensu udawać, że nie wie, o co chodzi. - Druga ja patrzyłam na ciebie.

Przez dłuższą chwilę miała nadzieję, że Snape nie miał zamiaru mówić już nic więcej, bo nagle zainteresował się zdzieraniem skóry z odcisków. Bolało, ale nie przestał.

- Wiedziałem o zmieniaczu. Użyłaś go do uratowania osoby, która, jak podejrzewam, poobijała moją głowę i ręce, gdy byłem nieprzytomny. Wróciłaś, żeby zobaczyć to jeszcze raz? Bez wątpliwości był to bardzo przyjemny widok - powiedział głosem pozornie łagodnym.

- Nie! Jak możesz tak myśleć? Nie oglądałam tego kolejny raz. Jesteś pewien, że... - Tak, zapewne był pewien, że ocknął się bardziej poobijany niż spowodowało to uderzenie zaklęcia. I było tylko jedno miejsce, gdzie te obrażenia mogły powstać. - Ok, przyznaję. To był Syriusz. On przelewitował twoje ciało przez przejście. Przypuszczam, że trudno było mu to wykonać tak, by się przy tym nie posiniaczyć.

- Widzę. Oczywiście nie zasłużyłem na nosze.

Utkwiła wzrok w kamiennej podłodze.

- Nie - przyznała. Jej żołądek ścisnął się ze wstydu na wspomnienie, jak długo Severus leżał na podłodze, zanim ktokolwiek pomyślał, by sprawdzić, czy żyje. Nie była pewna, czy nosze zmieściłyby się w przejściu, ale nie mogła zaprzeczyć, że nie zadbali o jego bezpieczeństwo. - Nie pomyślałam o tym. Przepraszam. Teraz postąpiłabym inaczej.

- Muszę przyznać, że dla mnie twoje zachowanie jest dość dziwne. Teraz byś mnie uratowała, choć wtedy byłaś tak bardzo obojętna na mój los. Ewidentnie bardziej ufałaś jakiemuś przypadkowemu mężczyźnie, który okazał się być wilkołakiem.

- Lupin nie był przypadkowym mężczyzną - zaprotestowała cicho. - To nie było dokładnie tak, że ci nie ufaliśmy. Ale podkreślałeś, że zamierzasz oddać Remusa i Syriusza w ręce dementorów, a my nie mogliśmy na to pozwolić. Co, jeśli później okazaliby się niewinni? A byli! Nie mogę powiedzieć, że dziś nie zrobiłabym tego ponownie, bo wciąż myślę, że w tamtych okolicznościach pewnie i tak bym cię rozbroiła. Jedynie lepiej bym o ciebie zadbała i upewniła, że jesteś przytomny, żebyś chociaż usłyszał, jak było naprawdę. Wszystko byłoby inaczej, gdybyśmy tak zrobili. Glizdogon zostałby złapany, Syriusz oczyszczony z zarzutów, a Sam-Wiesz-Kto nie odrodził się.

Severus wyciągnął się na swoim krześle, prostując swoje długie nogi. To był jeden z tych niewielu momentów, w których zachowywał się swobodnie.

- Możliwe.

Przez dłuższy czas Hermiona gładziła palcem słoje na drewnianym stole.

- Wciąż wydałbyś sekret Lupina?

Snape odpowiedział, śmiejąc się uprzednio.

- On prawie zjadł całą waszą trójkę, a ty wciąż masz wątpliwości, czy dobrze uczyniono, wyrzucając go z roboty? On sam przyznał się, że oszukiwał Dumbledore'a przez cały rok, mówiąc, że nie wie, jak morderca dostał się do szkoły.

- Syriusz nie był mordercą!

- Już myślałem, że jesteś choć trochę inteligentna... Skąd Lupin mógł wiedzieć, że Syriusz był niewinny, gdy go chronił? - powiedział, ponownie siadając prosto.

- Och... Już chyba rozumiem twój punkt widzenia. Czyli nie jest ci przykro. - Spodziewała się, że ostatnie zdanie sprawi, że Severus wybuchnie, ale myliła się.

- Nie wiem - odpowiedział wolno, pocierając usta szczupłym palcem. - Ale muszę przyznać, że spomiędzy Lupina, Barty'ego i drogiej Dolores, to on był najmniejszym złem.


~*~

Hałas oznaczający przyjazd uczniów do szkoły po ciszy kilku ostatnich dni był jak obudzenie się w kinie z dźwiękiem przestrzennym. Uczniowie tłoczyli się i wołali nawzajem, gdy znaleźli swoje miejsca przy czterech długich stołach. Hermiona spojrzała na nową prefekt naczelną, Morag MacDougal, która akurat konfiskowała pudełko petard braci Weasleyów jakiemuś irytującemu czwartorocznemu. Poczuła ucisk w gardle i pieczenie w oczach. Plakietka prefekt naczelnej byłaby teraz jej, gdyby nie wyszła za Severusa. Spojrzała na niego z ukosa. On z kolei patrzył oczywiście na stół swoich ukochanych Ślizgonów, gdzie Millicenta Bulstrode rozdzielała małą grupkę buntowników, sadzając ich na odległych siebie miejscach.

- Co szlama robi przy stole nauczycielskim? - jeden z głosów wybił się ponad wszystkie.

Nagle w ciszy około trzystu głów odwróciło się w jej stronę i zaczęło gapić, oczekując odpowiedzi. Udzielił jej Draco, którego delikatny głos był idealnie słyszalny.

- Wątpię, by nasza Głowa Domu była z ciebie dumna, skoro ubliżasz jego żonie, Parkinson. Lepiej pilnuj swojego języka. - Draco odwrócił się do reszty osób w sali, a jego odznaka zamigotała w blasku świec. Hermiona zamrugała z niedowierzaniem. Wybrali go? Nie pomyślała, by zapytać o wybór prefektów kogokolwiek, bo nie spodziewałaby się w życiu, że Draco zostanie wybrany. Chociaż musiała przyznać, że był w zeszłym roku tak pracowity jak ona i tak samo rzadko spotykany na korytarzach. - To tyczy się was wszystkich. Każdy obraźliwy komentarz będzie przekazywany profesorowi Snape'owi.

Prawdopodobnie pierwszy raz w historii nikt nie odwrócił się, żeby zobaczyć wejście pierwszorocznych. Nawet pieśń Tiary Przydziału była rozczarowująca.

Już tysiąc lat mija, od kiedy oddzielam
Żółty, niebieski i zielony od czerwieni.
Robię to od kiedy Salazar upatrzył mnie
Na wspaniałej głowie Godryka.

Znad stołu Ślizgonów dało się słyszeć śmiechy. Hermiona spojrzała pytająco na Severusa.

- Ślizgoński żart - parsknął. - No wiesz, Tiara jest dość duża*.

Hermiona zakrztusiła się, powstrzymując śmiech.

Ale niewiele zdziałała wiedza Założycieli.
Między czwórką zjednoczonych przyjaciół
Zakiełkowało ziarno nienawiści,
Co podzieliło ich domy.

Gryffindor najbardziej cenił odwagę,
Uwielbiał ludzi dzielnych i śmiałych,
A Slytherin faworyzował przebiegłość
I chłodną kalkulację.

Ravenclaw ukochała intelekt,
Ludzi najzdolniejszych i najlepszych,
A Hufflepuff brała resztę uczniów
- lojalnych i cierpliwych.

Minęło wiele lat, wy dorastaliście osobno,
Nie potrafiliście zaufać drugiemu,
Do teraz nienawiść pali każde serce
Każdej siostry i każdego brata.

Stoicie obok siebie, spadek został podzielony,
Lecz to nic nie zmienia.
Dobre społeczeństwo jest tym, czego potrzebujemy,
Bo bez tego pewnie zginiemy.

Macie przed sobą dobry przykład
Dopasowania i jedności.
Głowa Slytherinu i Gryfonka 
Żyją wspólnie w harmonii.

Przy stołach Gryffindoru i Slytherinu zawrzało. Dało się słyszeć głuche krzyki. Jednak tylko Draco i Ginny swój wzrok skierowali na Hermionę.

Niech oczy skrzyżują wzrok, znajdując przyjaźń,
Pozwólmy uścisnąć sobie dłonie z zaufaniem,
Niech wszystkie domy staną razem
Bo to zrobić możemy, a nawet - musimy.

* gra słów - great po angielsku znaczy wspaniały, ale też wielki

1 komentarz:

  1. Uwielbiam to tłumaczenie i muszę przyznać, że radzisz sobie idealnie, płynnie się czyta każde zdanie i wręcz chce się więcej i więcej.
    Co do piosenek, które masz na liście to 3, 4, 5, 13, 14 - to moi faworyci i jeśli kiedykolwiek miałabyś zmieniać listę, błagam nie wykasuj tylko tych piosenek, uwielbiam je i świetnie się czyta "w twoich snach" słuchając ich.
    Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością :>

    OdpowiedzUsuń