Rozdział 9. Każdy mały spór

Ron złapał ją po obiedzie. Myślał, że będzie bardzo sprytny, jeśli czekał na Hermionę, podczas gdy jej mąż był pogrążony w rozmowie z profesorem Flitwickiem. Zaciągnął ją do mało używanego korytarza, bo chciał uniknąć spojrzeń i kiwnięć głową pełnych aprobaty, które niechybnie czekałyby ich w Wielkiej Sali.

- Już cię skrzywdził, prawda? Mówiłem ci, że popełniasz błąd. Wyglądasz okropnie!

W innych okolicznościach naskoczyłaby na niego za to stwierdzenie, ale teraz była po prostu szczęśliwa, że znów chciał z nią rozmawiać.

- To tylko dlatego, że przeżyłam swoją pierwszą lekcję Obrony Slytherin - Gryffindor, Ron - powiedziała. Kątem oka spojrzała na grupkę uczniów stojących w kącie, a ta zaraz się rozpierzchła. - I za chwilę będę mieć kolejną.

Mówiła o Mrocznych Znakach i Voldemorcie (wszyscy wręcz piszczeli na dźwięk tego imienia) oraz o Tiarze Przydziału i jej pieśni o zjednoczeniu domów.

- Odwaga jest istotnym czynnikiem obu waszych domów. Odwaga i gotowość do podejmowania działań. Jednak Gryfoni sami siebie pakują w niebezpieczeństwo, a Ślizgoni manipulują innymi. Puchoni i Krukoni też mogą być tak odważni, ale prawdopodobnie lepiej nadawaliby się na zwolenników niż liderów. Bardziej cenią sobie inne wartości - lojalność i obowiązkowość lub logiczne myślenie, naukę i indywidualność. Potrzebujemy was wszystkich, serc i głów domów, myślicieli i wykonawców, zwolenników i liderów. Już trzeci rok z kolei Tiara śpiewała o zjednoczeniu. Nie robiłaby tego bez powodu.


Później uczyła ich zaklęcia Expelliarmus - trudnego dla pierwszorocznych, lecz wartego wysiłku.


- Harry Potter powiedział mi kiedyś, że użył tego zaklęcia przeciw Voldemortowi. Słuchajcie uważnie. Ex-pell-ii-AR-mus. Ex-pell-ii-AR-mus. Powtórzcie.


Wtedy podzieliła ich w pary gryfońsko-ślizgońskie, by użyli zaklęć na sobie. Oczywiście Jamison usiłował rzucić zaklęcie na nią. Severus ostrzegał ją, by spodziewać się czegoś takiego po tym chłopaku, więc była na to gotowa.


Zadała karne eseje trzem Gryfonom - w tym Jamisonowi - i dwóm Ślizgonom, a całej klasie esej na temat "Docenianie innych domów". Teraz miała robić mniej więcej to samo na innych lekcjach. Z tym wyjątkiem, że teraz będzie jej pilnować Rolanda, a nie Minerwa.


- Co? Gryfoni i Ślizgoni razem? Od kiedy? - zapytał zdziwiony Ron. Gryfoni nigdy nie mieli Obrony ze Slytherinem.


- Nie martw się. Tak mają tylko moje klasy. Tak mi ułożyli plan lekcji. Kiedyś muszę mieć trochę wolnego czasu, inaczej w życiu nie zdam owutemów. - To znaczyło, że inni nauczyciele musieli siedzieć dłużej w klasach. Ron skrzywił się.

- Musisz uczyć się do owutemów i je zdać? Przecież jesteś profesorem!

Hermiona spojrzała na niego. Czy już zapomniał jej walizki tamtego dnia na Pokątnej? Najwidoczniej tak. Późniejsze wiadomości musiały sprawić, że tak się stało.

- Asystentką profesora, Ron. W tym roku zdaję Eliksiry, Zaklęcia i Transmutację, a za rok Obronę, Runy i Numerologię. Wszystko jest omówione.

Uważała, że powinna zdawać Obronę w tym roku, bo w końcu na stanowisko nauczyciela tego przedmiotu została przyjęta. Severus odpowiedział jej na to, że ubogi poziom nauczania w poprzednich latach sprawił, że potrzebuje więcej czasu, by poprawić swoje umiejętności, zanim on narzuci jej bardziej wymagający program. Tym argumentem postanowiła pozwolić mu wygrać. Nie chciała się kłócić o tak błahą sprawę, choć Severus i tak nie zdołał jej przekonać do swoich racji. Nie widziała powodu, dla którego miałaby potrzebować więcej czasu do nauki niż reszta siódmiorocznych.

- Bardzo mądrze, Hermiono. Ale i tak nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. Próbujesz zmienić temat. Co Snape zrobił ci ostatniej nocy, że wyglądasz tak źle? - Pięści Rona zacisnęły się, a czubki uszu poczerwieniały.


- Ron, myślę, że nie chcesz słyszeć o tym, co ja i Severus robimy razem w nocy - powiedziała znacząco i pozwoliła mu zinterpretować jej słowa, jak tylko chciał. Nie musiał wiedzieć, że Severus nigdy nie posunął się dalej niż do pocałunku na ślubie.

Ron zbladł tak bardzo, jak na drugim roku, gdy wymiotował ślimakami.

- Fuj! Nie, dzięki. Ale nie zwiedziesz mnie. Musiałaś płakać godzinami, żeby mieć tak zaczerwienione oczy.

I płakała. Nawet Krzywołap zwinięty w kłębek przy jej stopach nie mógł powstrzymać łez płynących po jej policzkach. Może bardziej by pomógł, gdyby miała go na swoich kolanach i mogła przytulić, ale nie lubiła mokrego futra. Odcięła się od wszystkich swoich przyjaciół. I dla kogo? Dla niemożliwego, kłótliwego człowieka, który prędzej by umarł niż ustąpił.

- Spójrz, nie możesz obwiniać Severusa o każdy mały spór, jaki między nami wynika. Jesteś moim najlepszym przyjacielem. Z tobą też się kłóciłam, a nawet przez ciebie płakałam.


Przestąpił z nogi na nogę i wzruszył ramionami.

- Och, to tylko dlatego, że jesteś taka apodyktyczna - wymamrotał.

- I dokładnie o to pokłóciłam się wczoraj z Seveusem. O to, że jestem apodyktyczna.

Severus wrócił około drugiej w nocy z ponurym wyrazem wymalowanym na twarzy i zmęczeniem w oczach. Stał dłużej w drzwiach i myślała, że znów wyjdzie, ale jednak zamknął je za sobą i wszedł do pokoju.


- Powinnaś być w łóżku - odezwał się.


- Ty też. - Hermiona przełknęła ślinę, gdy jego brwi niebezpiecznie podjechały do góry i wtedy dodała: - Nie mogłam spać - pociągnęła nieelegancko nosem i spojrzała mu w oczy. - Nie jestem pomocna, gdy się martwię. Ale nie mogę się nie martwić. Nie po tym, co widziałam w snach. Widziałam, jak umierasz i co potem się działo z twoim ciałem.


Skrzywił się i spojrzał na nią, stojąc tak blisko, że mogła złapać go za szaty i przyciągnąć tak, by stał jeszcze bliżej, owinąć mu ręce wokół szyi i uspokoić, czując jego naturalne ciepło. Severus nawet nie zdawał sobie sprawy, jak Hermiona była bliska temu, by tak uczynić.


- Spróbuję zrobić coś, by powiadamiać cię, gdy będę wzywany - obiecał. - Często patroluję korytarze po nocach, a ty rozchorujesz się, jeśli za każdym razem będziesz na mnie czekać.


- Myślałam, że to przeze mnie tak długo nie wracałeś.


Zacisnął usta w cienką linię, wzrok przeniósł na półkę z książkami po jej lewej stronie, ale już nie odpowiedział.


- Chodziło o nas? - zapytał Ron, patrząc na nią z taką koncentracją, jak na tłuczka podczas meczu Quidditcha. - Znowu pastwił się nad Harry'm tak, jak zwykle?

Hermiona zmusiła się do uśmiechu.

- Nie. Poszło o lekcje.

- Przepraszam. Nie pytałabym cię o nic, gdyby to nie było ważne - usiłowała się uśmiechnąć. - Przecież to nie tak, że proszę cię o możliwość powrotu Neville'a na twoje lekcje lub o to, byś przyznał punkty Gryffindorowi. Wiesz, że poruszyłam ten temat tylko dlatego, że to może wyjść ci na dobre.

- Układałem sobie życie bez twojego mieszania się w nie przez wiele lat. Uwierz mi, jestem zdolny do podejmowania decyzji dotyczących tego, co jest dla mnie dobre, a co nie.


- I kto miał rację?


- Ja. On dobrze o tym wiedział i nie miał nic do mówienia.

- Przepraszam - wyszeptała ponownie. - Wiem, że nie chcesz tych lekcji, ale wiem też, że i tak je wznowisz. 

- Dlaczego tak uważasz? - powiedział, podnosząc książkę ze stolika i obracając ją w dłoniach.


- Jeśli miałeś jakiś dobry powód, by nie ponawiać tych lekcji, to już mi go podałeś.


- Założę się, że i tak powiedział coś o Harry'm - stwierdził Ron.


- Nie do końca. Jest dla mnie bardzo uprzejmy od czasu ślubu. To ty ubzdurałeś sobie, że on wyładowuje na mnie swoje nerwy.

Ron schował swoje dłonie do kieszeni szat i powiedział:

- Wiesz, dzięki za ostrzeżenie. Syriusz powiedział kiedyś, że możesz ocenić kogoś po tym, jak traktuje swoich podopiecznych. I co by to powiedziało o Snapie?

Jej wzrok zapłonął.

- A co to mówi o Syriuszu? Ostatecznie to nie mój mąż próbował nakarmić kolegą wilkołaka tylko dlatego, że był oślizgły i tłustowłosy i to nie Severus wściubił nos w nieswoje sprawy!

- Racja. Snape chciał go wydać dementorom!

- Nie, dopóki nie zaczęli z niego szydzić. Na początku chciał ich tylko wysłać do Azkabanu. I miał ku temu właściwy powód! Nie możesz go winić za to, że myślał, że Syriusz był mordercą i to na dodatek w zmowie z Lupinem. Tak właściwie to Severus i tak nikogo nie wydał, choć miał okazję. Harry i ja widzieliśmy, jak się obudził. Nawet nie pomyślał o tym, żeby wezwać dementorów. On po prostu wziął nas wszystkich, nawet Syriusza, na nosze i przelewitował do zamku.

Zadbał wtedy o nas, nawet jeśli tego nie chcieliśmy, a teraz jest moja kolej, by mu się odwdzięczyć.

Ron spojrzał na nią z dezaprobatą.


- Rzucił na ciebie Imperiusa czy co? - zapytał.

- Szczerze, Ron. Czy ja wyglądam na zaczarowaną?

- No wiesz, bronisz go! - uskarżył się.

Hermiona wyprostowała się i rzuciła mu sceptyczne spojrzenie spod przymrużonych powiek.

- Zawsze go broniłam - zaznaczyła.

Ron chwycił swoją torbę, zarzucił ją na ramię i skrzywił się.

- Tak, ale chociaż zgadzałaś się w kwestii, że jest paskudnym dupkiem. Teraz zdajesz się go traktować jak pępek świata.

Być może dla obojga było lepiej, że tak bardzo spieszyli się na swoje lekcje, że Hermiona nie zdążyła odpowiedzieć.

2 komentarze:

  1. Witaj.
    Bardzo podoba mi się twoje tłumaczenie😊 z góry przepraszam że wcześniej nie komentowałam.
    Tłumacz dalej czy z niecierpliwością 😚

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam jednym tchem i czekam na ciąg dalszy.
    Bardzo sur cieszę, że ktoś podjął się tłumaczenia tego opowiadania, jakoś do tej pory nie miało szczęścia. Mam nadzieję, że wytrwasz do końca.
    Treść czasem mi zgrzyta, ale to przecież nie Ty to wymyślałaś, natomiast jakość tłumaczenia bardzo dobra. Czyta się łatwo, zdania są zbudowane z sensem, a całość wciąga. Mam nadzieję na szybkie wrzucanie kolejnych części. Tak trzymać :)

    OdpowiedzUsuń