Rozdział 8. Większy kontakt

Ku czci zmarłemu Alanowi Rickmanowi...

Hermiona przyglądała się Ceremonii Przydziału z zainteresowaniem większym niż dotychczas. Jako uczennica, nawet po otrzymaniu tak cennej odznaki prefekta, zajmowała się raczej identyfikacją potencjalnych kolegów z domu, ale jako nauczycielka będzie miała większy kontakt z uczniami wszystkich domów. Będzie w końcu prowadzić po trzy lekcje w każdej z tych klas przez trzy lata.

- Benson, Zoaida... Deloraine, Frank... Dubonnet Amandine... - Hufflepuff, Slytherin, Ravenclaw.

- Zobacz, jaka malutka - powiedziała Hermiona, patrząc na ciemnoskórego skrzata z dredami o wszystkich kolorach tęczy. - Nie może mieć więcej niż siedem lat. - Tyle, że nie byłoby jej tu, gdyby nie miała skończonych jedenastu.

W tym momencie do Wielkiej Sali wleciał Irytek i rzucił bombę szlamu pomiędzy piszczących pierwszorocznych. Krwawy Baron skierował się w stronę poltergeista i przegonił go z sali. Minerwa sprawnie rzuciła zaklęcie czyszczące i kontynuowała ceremonię. Niestety, musiała ponownie przerwać, ponieważ dwie dziewczynki popłakały się, bo ich szaty uczniowskie w jakiś sposób zniknęły. Chudy chłopiec z niewyróżniającą się urodą i uśmiechem wymalowanym na twarzy powtórzył zaklęcie na kolegach stojących obok niego.

- Pięć punktów od domu, do którego zostaniesz przydzielony! - głos Minerwy wyrażał, jaka była wściekła. - Dodatkowo szlaban jutro wieczorem - sprzątanie bez magii korytarzy i sal, chłopcze. Pamiętaj, żeby nigdy nie rzucać zaklęć na inne osoby!

- Będzie w Gryffindorze - szepnął Snape, śmiejąc się. - Cóż za obiecujący początek roku.

Więcej imion, więcej dzieci. Dowcipnisiem okazał się być Martin Jamison, przydzielony, według przewidywań, do Gryffindoru, a jego ofiarami - Cathie Keaney i Annette Lety, późniejsze Puchonka i Krukonka.

- Newfoil, Melanie.

- Kolejna twoja, zobaczysz - Severus powiedział Hermionie, patrząc na pełną energii dziewczynkę z krzywym nosem. I rzeczywiście dołączyła do Gryffindoru.

- Patil, Argave. - Z tym chłopcem Tiara nie miała problemu. Padma i Parvati spojrzały na swojego kuzyna, gdy tryumfująco przybił piątkę pierwszorocznym kolegom ze Slytherinu. Blaise spojrzał na grupkę chłopców surowo, a Draco z lekką dezorientacją.

- On jest chyba zbyt mugolski dla Slytherinu - Hermiona szepnęła do Severusa, który w odpowiedzi parsknął.

- Jesteś po prostu zazdrosna, że jest u mnie.

Z jego drugiej strony zaśmiała się Pomona.

- Zawsze uważasz, że masz najlepszych z możliwych, ale jakoś od sześciu lat nie przyniosło ci to pucharu, czyż nie?

Hermiona drgnęła. Wiedziała, że Severus obwiniał o to Harry'ego.

- Ten mi wygląda na Krukona - próbowała zgadnąć, ale chwilę po tym Tiara zawołała: "Gryffindor!".

W końcu ostatnie dziecko zostało przydzielone do Hufflepuffu, a żołądek Hermiony ścisnął się z nerwów, gdy profesor Dumbledore wstał, by wygłosić coroczne przemówienie. Zakaz wejścia do Zakazanego Lasu, rzucania zaklęć na korytarzach i oczywiście przygotowana przez Filcha, wciąż wydłużająca się Lista Przedmiotów Zakazanych. Na samym końcu nadeszło to, czym tak się stresowała.

- Dzisiejszego wieczora witamy naszą najmłodszą nauczycielkę od 1784 roku, panią Hermionę Snape, praktykującą profesorkę Zaklęć, Transmutacji i Obrony. Pojawiła się tutaj dzięki jednej z reguł powstałych przy założeniu naszej szkoły, a mianowicie Zasadzie Zastępstwa. Mówi ona: Kiedy nie zaoferuje się żaden kandydat na nauczyciela danego przedmiotu, dyrektor może wybrać ucznia z siódmego roku na asystenta profesora pod warunkiem, że ten uczeń poślubi innego nauczyciela Hogwartu z przynajmniej pięcioletnim stażem. Pierwszeństwo ma najmłodszy nauczyciel stanu wolnego odpowiedniej płci. Rzadko kiedy zdarzało się, by na siódmym roku był tak wybitny uczeń jak Hermiona, lecz tym razem mieliśmy takie szczęście. W związku z tym mogliśmy wykorzystać tę regułę. Mam nadzieję, że dołączycie się do moich gratulacji profesorowi i pani Snape ich niedawnego ślubu.

Państwo Snape wstali - Hermiona rumieniąc się, a jej mąż patrząc groźnie na uczniów. Snape skinął ironicznie głową, dziękując za uprzejme oklaski. Trzeba wspomnieć, że te, które dało się słyszeć od stołu nauczycielskiego były głośniejsze niż uczniów z jakiegokolwiek domu. Przynajmniej nikt nie odważył się ich wygwizdać, chociaż w kilku miejscach sali dało się słyszeć złowieszcze pomruki. Severus skinął do żony, dając jej znak, że powinna usiąść pierwsza. Odczekał, aż wypełniła jego niemą prośbę i dopiero wtedy zajął miejsce obok niej.


~*~

Hermiona ziewnęła nad notatkami, gdy jej mąż wrócił z tradycyjnego powitania uczniów w Slytherinie. Nie zabrało mu to dużo czasu. Dziesięć minut, by przedstawić pierwszorocznym prefektów, resztę Ślizgonów i siebie i czterdzieści minut swobodnej rozmowy. Oczywiście w tym roku dotyczyła ona w całości niej, jako w pewnym stopniu Drugiej Głowy Slytherinu.

- Jak to przyjęli? - zapytała, gdy tylko przekroczył próg.

- Dokładnie tak, jak każdy by się spodziewał - z wewnętrzną pogardą, a publicznymi gratulacjami. Chyba nie myślałaś, że któreś z nich będzie mi prawić kazania na temat mojego prywatnego życia? - zapytał, siadając w swoim fotelu, z którego uprzednio zdjęła książki, gdy robiła to także ze swoim fotelem. Wewnętrznie pogratulowała sobie, że zachęciła męża do siebie na tyle, że siedział blisko niej.

- Żadne z nich nie jest na tyle odważne, by ci pyskować, prawda?

- Wręcz przeciwnie. Potter zaczął na pierwszej lekcji i wciąż się nie oduczył. Jest zupełnie jak jego ojciec.

Hermiona wstrzymała się przed odpowiedzią. Powinna powiedzieć mu to, co myśli, ale nie chciała wysłuchiwać już krytyki na temat jej przyjaciół na nowo. Powinna mu powiedzieć, że nie chce tego słuchać? Coś, co powiedział jej rodzicom, powstrzymało ją: Kłótnie i wymiany zdań lepiej pasują do szczęścia niż cichy gniew. W tych słowach była prawda. Może powinna delikatnie przekonać go, że źle ich ocenił? Ostatecznie to ona znała lepiej swoich przyjaciół niż on.

- Wszyscy tak mówią, ale jakim cudem Harry mógłby być jak ojciec? Jestem pewna, że James nie był trzymany w schowku pod schodami i nie był traktowany jak służący.

- Nie. James Potter był rozpieszczony, zepsuty i zarozumiały, a innych traktował jak służących. - Severus przewrócił stopą stos książek, ale leniwy ruch różdżki poskładał je z powrotem.

- No cóż - powiedziała, jak gdyby był to wystarczający argument. - Harry nigdy nikogo tak nie traktował.

- Nie traktuje mnie o wiele lepiej.

Przygryzła wargę.

- Tylko dlatego, że od kiedy się spotkaliście po raz pierwszy, robisz wszystko, żeby go do siebie zrazić. Zawsze myślałam, że znienawidziłeś go od pierwszego wejrzenia.

- Głupia dziewczyno. Już ci mówiłem, że żadnego z moich uczniów nie nienawidzę. Musiałbym życzyć im jak najgorzej, a uwierz mi, że tego nie robię. Kłamałaś, gdy mówiłaś rodzicom, że wierzysz w to, że zaryzykowałbym własne życie dla waszego bezpieczeństwa?

- Oczywiście, że nie! I postąpiłabym nieinteligentnie, gdybym zmieniła zdanie. Ratowałeś Harry'ego na każdym roku, od kiedy jest w Hogwarcie. - Ponownie przygryzła wargę, spojrzała w dół na notatki i zaczęła je wygładzać, choć nie było to potrzebne.

- Jakoś chyba tego nie zauważył - skomentował Severus, podnosząc książkę z najbliższego stosu i obracając ją w dłoniach.

- Jesteś dobry w ukrywaniu prawdy, wiesz o tym. Myślę, że robisz to, by utrzymać swoją maskę. Ale Harry o tym wie. W głębi serca zdaje sobie z tego sprawę.

Prychnął.

- Szkoda mi tego chłopca. On jest naszą jedyną nadzieją?! Zbyt nieostrożny, by pomyśleć, zanim wpakuje się w kłopoty. Zbyt zarozumiały i arogancki, żeby zdobyć umiejętności, których będzie potrzebował, by przeżyć.

Hermiona zacisnęła dłonie na kolanach. Harry nie był lekkomyślny ani zarozumiały, tylko samodzielny i zdecydowany. Musiał taki być u Dursley'ów. Nie miał nikogo, na kim mógłby polegać. Dlatego teraz, kiedy widział, że coś trzeba zrobić - robił to. Jeśli przez to ludzie, którzy go nie znali, uważali go za impulsywnego i pochopnego - niech tak zostanie. Fakt, że poświęcał swoje życie i zdrowie i tak pewnie nie zmieni opinii tych ludzi. Chciała powiedzieć o tym Severusowi, jednak wolałaby porozmawiać o czymś innym niż naprawianiu jego skostniałych relacji z jej przyjacielem. Tym bardziej nie miała zamiaru udawać, że nie zrozumiała ostatniego zarzutu.

- Masz na myśli lekcje Oklumencji, prawda? Zawsze zastanawiałam się, dlaczego je zakończyliście. Harry zawsze mówił, że powiedziałeś mu, że umie już wystarczająco dużo, ale widziałam, że kłamał. Inaczej nie miałby wciąż tych snów.


Czarne oczy spojrzały na nią oceniająco i ze zdziwieniem. 

- Nie powiedział ci?

- Czego mi nie powiedział?

- Zazwyczaj przed każdą lekcją myśli, których nie chciałem, by widział, umieszczałem w Myślodsiewni. Jednej nocy zostałem wezwany, a gdy wróciłem, zastałem go podczas ich oglądania - przyznał gorzko jej mąż. Odwrócił się jeszcze raz i odłożył książkę na stół. Hermiona siedziała w milczeniu i przyswajała nowe informacje, gdy jej ręce nerwowo zadrżały.

- Co zrobił? Jak on mógł?! Nie dziwię się, że nie chciał się przyznać! Musiałeś być wściekły!

Severus spojrzał na stos książek, który leniwie przesuwał lewą nogą.

- Zrzuciłem mu słoik martwych karaluchów na głowę i powiedziałem, żeby już nigdy nie wracał na lekcje.

Hermiona stanowczo skinęła głową.

- Należało mu się! Nie sądzę, bym ja skończyła na jednym słoiku.

Spojrzała na swoje rozłożone dłonie. W duchu modliła się o to, by nie powiedziała czegoś, przez co między nimi znów wyrośnie bariera. Jego następne słowa nieco ją zdziwiły.

- Spoliczkowałabyś go jak kiedyś Dracona?

- Gdybym przyłapała kogoś na czytaniu mojego pamiętnika, to postarałabym się zrobić mu coś, co zapamiętałby dalece dłużej niż spoliczkowanie. A przecież Myślodsiewnia to rzecz jeszcze bardziej intymna niż pamiętnik! - Hermiona przerwała i spojrzała na swojego rozmówcę. - Czy Sam-Wiesz-Kto jest Mistrzem Legilimencji, Severusie?

Jego twarz przyjęła nagle nieugięty wyraz.

- Nie. Będę. Go. Uczył.

Zmusiła się do kontynuacji.

- Sam ślub nie wystarczy, by zmienić twój los. Wszystkie zmiany, jakie przynosi małżeństwo mają stanowić różnicę. Myślałam o tym, co mogłoby działać na taką wielką skalę, by uchronić cię od śmierci. I to może być to.

- Zdecydowanie za dużo myślisz - warknął.

- Ale...

- Nauczanie go jest niebezpieczne. Jeśli Czarny Pan spojrzałby przez jego oczy w nieodpowiednim momencie...

- Brak nauki jest bardziej niebezpieczny. Twoje sekrety w jego głowie są łatwe do przejęcia...

- Potter jest bardziej zniechęcony do nauki ze mną niż ja do nauczania go. Nie, żeby on kiedykolwiek chciał wznowić te lekcje. Nawet Albus mnie już o to nie prosi. - Severus zerwał się z krzesła i zaczął chodzić dookoła pokoju. Przez nieuwagę przewrócił jeden ze stosów książek. Na jego skroni dostrzegła pulsującą, fioletową żyłę, a jego zęby zgrzytnęły tak mocno, że mogła to usłyszeć.

- Albusowi najbardziej zależy na dobru Harry'ego. Tak jak mi na twoim. Nie brałam z tobą ślubu, żeby zaraz wyprawiać twój pogrzeb!

- Nie prosiłem cię o ślub.

- Nie, ale się zgodziłeś - zaznaczyła.

- Dziecko nie będzie mi matkować! Jesteś moją żoną, nie opiekunką!

Zamrugała kilkakrotnie, ale i tak nie powstrzymała łez, które piekły ją w oczy. Otarła je jednak i spróbowała ponownie.

- Pozwolisz Czarnemu Panu wygrać tylko dlatego, że nie mogłeś dogadać się z Harrym? Nie możecie po prostu dojść do porozumienia? To, co zrobił, było złe, szokujące i jestem przez to na niego wściekła, ale czy zobaczył coś gorszego, niż robiłeś na lekcjach? Myślisz, że gdyby mógł, to nie zostawiałby swoich myśli w Myślodsiewni przed lekcjami? Że nie zrobiłby wszystkiego, żeby zachować je dla siebie?

- Najwidoczniej nie, skoro zaniedbał jedyną rzecz, którą mógł zrobić, czyli treningi! - wysyczał zza zaciśniętych zębów.

- Ja tylko chcę, żebyś żył. - Nie mogła już powstrzymać łez, które co chwilę ścierała.

- Nie chcę dalej o tym rozmawiać. - I już go nie było. Pozostał po nim tylko trzask zamykających się za nim drzwi.

5 komentarzy:

  1. Ech cały Severus... Wiem że to niezależne od ciebie :) ale te rozdziały za szybko się kończą... wrrr... Niezmiennie czekam na wiecej:)Pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  2. Super.:) To jedno słowo przychodzi mi na myśl. Długo szukałam tłumaczenia tego opowiadania i kiedy już straciłam nadzieję - wpadam przypadkiem na Twojego bloga.;) Podziwiam wszystkich którzy biorą się za tłumaczenia. Dlatego brawa dla Ciebie.;) Mam nadzieję że wytrwasz do końca i nie rzucisz opowiadania w połowie.;) Czekam na ciąg dalszy i lekkiego pióra. E.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uprzejmie apeluję o kolejny rozdział. Tłumaczenia szukałam tak długo, wreszcie znalazłam. W gruncie rzeczy, pewnie byłabym w stanie sama to sobie przetłumacz, ale nie jestem pewna co do moich zdolności.

    OdpowiedzUsuń
  4. @Anna Black: Postaram się jak najprędzej coś dodać. Aktualnie jestem w trakcie tłumaczenia kolejnych rozdziałów "na zapas", ale postaram się wygospodarować trochę czasu na dodanie kolejnego przetłumaczonego rozdziału. ;)

    OdpowiedzUsuń