Rozdział 19. Zacieśniać obrożę

Przygryzając dolną wargę, Hermiona patrzyła na drzwi, które jej mąż przed chwilą zatrzasnął za sobą. Nie otwierały się. Gdy przypomniała sobie, by spojrzeć na swój zegarek, wskazywał on patrol. Przynajmniej wiedziała, że wciąż jest w zamku. Przetarła wilgotne oczy zewnętrzną częścią dłoni i wróciła do oceniania. Skończyła z pracami o wampirach, co znaczyło, że nie mogła już dłużej zwlekać z esejami trzeciego roku na temat: Ożywianie nieżywego. Wypadki i etyczne względy.

Na jej twarzy pojawił się grymas, gdy przypomniała sobie wąski uśmiech Minerwy i to, jak przyznała, że ulżyło jej, że nie musi sprawdzać prac trzeciego roku. 

Źle napisane, wylewane żale dorastających komików, którzy są za starzy, by byli nieświadomi oczywistych biologicznych popędów i za młodzi, by były one dla nich pospolite. Szczególnie trzecioroczni sprawiają wrażenie chętnych, by zamienić każdy temat w raczej prymitywny dowcip, a Transmutacja jest najwidoczniej dla nich dobrą okazją do takich wybryków, powiedziała jej.

Coś, czego nienawidziła w swojej pracy, to harowanie jak wół. Kiedy powiedziała to Severusowi, uśmiechnął się złośliwie i przypomniał, że to proces, przez który każdy asystent musi przejść. Odważyła się wtedy na żart, że ma kogoś, kto mógłby odwalić za nią brudną robotę. Severus uniósł brew i zapytał, z których obowiązków miała zamiar się wykręcić.

Chłopcy nigdy by nie uwierzyli, że za swoją całą złośliwością i wrednością Severus potrafi być żartobliwy. Na początku sama w to nie wierzyła. Zastanawiała się, czy aby nie śni, gdy przesadnie udawał ją, kiedy kpił sobie z jej zachowania w klasie, gdy sprowokował ją do aportowania ich do domu rodziców i kiedy zaproponował zamoczenie pióra Rity w Veritaserum. Kto by pomyślał, że jego usta potrafią ułożyć się do uśmiechu, jego brwi unieść się, a jego oczy spojrzeć na nią z tym drażniącym blaskiem, który łagodził jego twarz i sprawiał, że zapierało jej dech?

Nerwowo przełknęła ślinę, pociągnęła nosem i przetarła oczy. Jestem idiotką. Zniszczyłam wszystko. Poczuła na kolanach nieznaczny ciężar. To Krzywołap na nie wskoczył i zaczął się wiercić. Przejechał łapą po jej nodze.

- Auć! Tylko nie ty też - wymamrotała ostrzegawczo, trącając go lekko. Krzywołap obrócił się wokół własnej osi i ułożył wygodnie do spania. Ostrożnie sięgnęła po pracę Abdurrahmana.

Łatwiej jest zmienić skarpetę w kurę niż skałę, bo nie trzeba tak bardzo zmieniać kształtu. 

Ścisnęła mocniej zamknięte oczy, otworzyła je i przeczytała zdanie po raz kolejny. Uświadomiła sobie swój błąd. Przeczytała esej po raz kolejny, ale to było nawet więcej niż wystarczająco. W głowie wciąż miała obraz kłopotu, który nie chciał jej opuścić. Severus od razu znalazłby odpowiednio miażdżący komentarz do tej pracy.

Jedyne, co mogła zrobić, to skrzywić się, zamoczyć pióro w czerwonym atramencie i czekać na inspirację. Krzywołap ponownie ją podrapał i zeskoczył z jej kolan na podłogę. Zauważyła czerwoną, podejrzanie wilgotną plamkę na jego ogonie. Musiała ubrudzić go atramentem.

- Przepraszam - powiedziała głosem winowajcy. Wróciła do eseju. Przebiegła po tekście wzrokiem tak szybko, jak się nauczyła. Najwidoczniej Adburrahman wiele razy znajdował się na Oddziale Urazów Pozaklęciowych w Św. Mungu, bo posiadał bardzo szerokie pojęcie o wypadkach, jakie mogą się zdarzyć. Nie mogła powiedzieć, żeby była zaskoczona. 

Wzięła kolejną pracę i skrzywiła się.

Ważne jest, aby zachować bezpieczny dystans od przedmiotu, który chce się zmienić. Nie chciałaby pani zamienić zamka od spodni, które akurat ma pani na sobie, w szczypce kraba.

Następnym razem musi ostrzec klasę, by nie sugerowali żadnych niecodziennych zaklęć, bo mogłaby się skusić i zaprezentować je jako przykład w klasie.

~*~

W ciszy, jaka zapanowała w zamku w czasie ciszy nocnej, Severus usłyszał ich, zanim ich ujrzał. Zatrzymał się i nadsłuchiwał. Draco i najmłodszy chłopak Weasleyów znów się spierali. Tym razem tuż za zakrętem korytarza.

- Fretka.

Skrzywił się. Szkolne przezwiska cały czas go irytowały. Niektórzy z jego własnych prześladowców musieli umrzeć, by Smarkerus w końcu się wyplenił.

- Łasica. Czego chcesz?

Głos Draco sugerował jego zmęczenie. Severus zacisnął usta.

- Mam dość twojej obecności - odpowiedział Weasley.

- Więc dlaczego cały czas mnie śledzisz?

- Nie ufam ci. Nie ważne, czy jesteś prefektem naczelnym czy nie. Tęsknisz za tatusiem?

Chłopak miał ewidentnie chrapkę na bójkę. To nie było nic nadzwyczajnego. Chłopcy wychowali się w nienawiści do siebie. W końcu wszystkie dni ich pobytu w szkole były naznaczone drobnymi wybuchami wrogości. Prawdopodobnie ostatnia ucieczka z Azkabanu motywowała rudowłosego do walki. Severus zastanawiał się, czy jego chrześniak poradzi sobie z Weasleyem.

- To raczej nie powinno cię interesować. 

Uniósł głowę i westchnął. Draco był nadwrażliwy na krytykę, a to nie była najlepsza obrona przed Weasleyem. Gdyby urwał temat od razu, byłoby to bardziej efektywne, a całkowite odwrócenie od niego uwagi jeszcze lepsze. Maska Dracona znów się zsuwała. Nigdy nie był dobry w ukrywaniu uczuć.

- Od kiedy trafił za kratki, siedziałeś dość cicho, ale założę się, że teraz znów pokażesz swoje prawdziwe oblicze.

- Też tak myślę. Ale nie aż tak, aby taki bezmyślny prostak jak ty był w stanie to zauważyć.

Severus bezdźwięcznie posunął się do przodu. Draco właśnie stracił swój temperament. Musiał interweniować.

- Jak wspaniałomyślnie te słowa brzmią w ustach dupka, którego ojciec musiał kupić mu miejsce w drużynie Quidditcha.

- Powiedział bałwan, którego siostra musi...

Jeszcze jeden krok i już stał za zakrętem korytarza.

- Odłóż różdżkę, Weasley i wracaj do wieży. Pięć punktów od Gryffindoru za zachowanie niegodne prefekta - warknął, patrząc w dół na rudowłosego. Chłopak z ponurą miną zastosował się do poleceń. Zaczekał, aż Gryfon odszedł na tyle daleko, by nie mógł nic usłyszeć i odwrócił się do chrześniaka, który ze wściekłością wpatrywał się w podłogę.

- Cóż za potworne przedstawienie. Masz autorytet. Następnym razem go użyj, zamiast wykrzykiwać obelgi jak pierwszoroczny dzieciak - powiedział.

- Draco wzruszył ramionami i odwrócił wzrok na ścianę. 

- On po prostu bardzo mnie denerwuje. Zawsze wymyśla coś o moim ojcu.

Snape miał przygotowaną odpowiedź. Draco był prawie tak wysoki jak on, nawet gdy stał ze spuszczonymi ramionami i głową. To irytowało go jeszcze bardziej, jednak w swoim głosie wyraził cierpliwość.

- I to jest powód, dla którego powinieneś myśleć, zanim się odezwiesz - zaznaczył. - Jesteś świadomy zagrożenia. Teraz jest czas, żeby zawierać sojusze, a nie urządzać bitwy. Nie możesz pozwolić, by temperament rządził twoim językiem.

Draco jeszcze bardziej przygarbił ramiona i wymamrotał.

- On także.

- Jego otaczają przyjaciele. Ciebie nie. Jego rodzina go wspiera, a twoja...

Blada twarz chłopaka uniosła się, a oczy zapłonęły.

- Wiem. Jeśli Czarny Pan nie wygra, będziemy wystawieni na pastwę losu.

Snape ponuro kiwnął głową. 

- Dokładnie. Więc pilnuj się. Jeśli potrzebujesz przypomnienia, wyobraź sobie jego siostrę i jej reakcję, gdybyś jej powiedział, co przed chwilą chciałeś wykrzyczeć. 

Draco skrzywił się i odwrócił głowę.

- Znowu strzeliłaby mi upiorogackiem prosto w twarz. Tak, dobrze, wiem... Tylko przestań udawać, że cokolwiek cię to obchodzi.

- Nie dbam o ciebie mniej tylko dlatego, że mam nowe obowiązki.

Draco zacisnął pięści.

- Nie mogę znieść myśli o was dwojgu razem.

- Więc tego nie rób. Nic na tym nie zyskasz. Wiesz, jak bardzo mi przykro.

- Jak może ci być przykro? - wyrzucił z siebie.

- Przykro mi, że chciałeś, by było inaczej. I przykro mi, że reagujesz na to jak pięciolatek, płacząc do księżyca. Rok temu kontrolowałeś swoje emocje w obliczu wielkiej prowokacji. To w ten sposób zostałeś prefektem naczelnym. Zasłużyłeś na to. W tym roku powinieneś być nawet silniejszy.

~*~

Nieco później Hermiona obudziła się z drzemki. Severus pochylał się nad nią i trzymał rękę na jej ramieniu. Podniosła głowę z poduszki, którą były niesprawdzone wypracowania z Transmutacji. Spojrzała niewyraźnie na męża. 

- Hermiono - powtórzył, ponownie nią potrząsając. Odszedł i kazał jej iść do łóżka. Dziewczyna przypomniała sobie, dlaczego czekała.

- Severusie! - Podskoczyła i podążyła za nim, uczepiając się jego rękawa. Zbliżali się do drzwi jego pokoju. - Nie to miałam na myśli! Przepraszam. 

Zatrzymał się, ale nie odwrócił się do niej ani nie rozluźnił spiętych mięśni. 

- Wiem - powiedział.

Jego głos był znużony. Jak długo przemierzał korytarze, zanim wrócił, by się z nią zmierzyć? Przecież ona chciała, żeby jego życie było lepsze!

- Jednak wciąż jesteś na mnie zły. - Nie odważyła się, by go przytulić, jednak pozwoliła swoim palcom mocniej zacisnąć się na jego szacie. Severus jej nie odepchnął.

- Niekoniecznie zły. Po prostu czasami wystawiasz moją cierpliwość na próbę.

- Nie wiedziałam, że masz jakąkolwiek - odparła nieostrożnie. Zbyt późno ugryzła się w język. Idiotka!

- Dużo jej nie mam - zgodził się. - Szczególnie, gdy ty zaczynasz zachowywać się jak władcza i głośna jedenastolatka, która musi wszystko wiedzieć, nawet jeśli coś nie leży w jej interesie.

Nie musiał wspominać, że życie poza tymi murami nie powinno jej obchodzić. Usłyszała to pomiędzy wersami, głośno i wyraźnie. Puściła jego rękę. Oddaliła się nieznacznie i odwróciła.

- Przepraszam - powiedziała, przełykając twardą, kłującą gulę, która powstała w jej gardle.

- Nie przepraszaj. Powinienem być ci wdzięczny. I jestem. Tylko następnym razem postaraj się nie zacieśniać mojej obroży tak mocno.

Powinien na nią nakrzyczeć. Mniej by ją to bolało.

- Ale tego nie robiłam. Nie zacieśniałam obroży ani nie rządziłam tobą. - Pociągnęła nosem i potarła go zewnętrzną częścią dłoni. - Nigdy nie chciałam, byś miał wobec mnie zobowiązania. Nie powinieneś myśleć, że to był mój zamiar. 

- Jest późno. Nie mam siły na kolejne histerie. Czy mogę... - polał głos odpowiednią dawką sarkazmu - iść już do łóżka?

- Jesteś niesprawiedliwy - wymamrotała. Nigdy nie był. Za każdym razem, gdy odbierał punkty jej przyjaciołom, gdy to była wina jego Ślizgonów. Za każdym razem, gdy szyderczo się uśmiechał i drwił, kiedy udzielał im nagany. Mrugnęła, by pozbyć się pieczenia oczu. - Mówiłam ci, że nie chcę, byś był posłuszny, ale robił, co uważasz za stosowne. Nie jestem twoim władcą. Nie chcę nim być.

- Nie władcą. Moją władczynią. 

- Nie władczynią, a żoną! - Zamknęła oczy. Pieczenie nie chciało ustąpić. - Czy ty chociaż mnie lubisz?

- Nie powiedziałem już tego wystarczająco jasno?

- W ogóle nie powiedziałeś. Nigdy. Myślałam, że powiedziałeś to moim rodzicom, ale to tylko była sztuczka, nie? Podziw, zaufanie i prawdziwa troska o drugą osobę pomogą rozwinąć się uczuciu sympatii - zacytowała. - Nigdy nie wspomniałeś, że to miało dotyczyć dokładnie ciebie i mnie.

Przechylił głowę i westchnął.

- Będziesz usatysfakcjonowana, jeśli teraz to powiem?

Wzrok Hermiony spacerował po surowych liniach pleców jej męża, jego prostych ramionach, sztywnych rękach i zaciśniętej pięści. Wciąż nie zaszczycił jej spojrzeniem. Wargi Hermiony zadrżały.

- Czy to będziesz miał wtedy na myśli?

- Zawsze mówię to, co mam na myśli - wysyczał zza zaciśniętych zębów.

- Chyba że pewne okoliczności na to nie pozwalają - przypomniała mu. - Jest to jedna z tych chwil?

- Czy prosiłbym, byś była sobą, gdybym cię nie lubił?

Teraz to ona zacisnęła zęby. Jak zwykle dwuznaczny. Czy on nie może powiedzieć tego wprost?

- Nie wiem. Zrobiłbyś tak?

Odwrócił się nieznacznie, tak, że mógł spojrzeć na Hermionę znad ramienia. 

- Ufasz mi na tyle, by uwierzyć, że mówię prawdę?

Czy mi ufasz? Te słowa krążyły miedzy nimi. Chciała odpowiedzieć twierdząco. Tak, ufała jego uczciwości. Jego lojalności. Jego zamiarom. Jednak on wciąż nie odpowiedział, czy teraz były pewne okoliczności.

- Mogę?

Zacisnął usta. Przez dłuższą chwilę Hermiona myślała, że Severus nie odpowie.

- W tej sprawie - zawsze.

Czekała. I czekała.

- Więc? Czy mnie lubisz? - zapytała ponownie.

Uśmiechnął się nieznacznie.

- Czasami.

Miała zbyt zesztywniałą twarz, by odwzajemnić uśmiech, ale spróbowała.

- Teraz też?

- Przerwałaś moją pracę, urządziłaś mi przesłuchanie i obraziłaś mój charakter. Chcesz jeszcze wiedzieć, czy w tym momencie cię lubię? - Wziął długi oddech. - Idź do łóżka.

- To nie była odpowiedź - uparła się. Dlaczego on był taki śliski? Też byś była, gdyby od dwudziestu lat od tego zależało twoje życie, przypomniała sobie w myślach.

- To była odpowiedź, na jaką teraz zasługujesz.

Spuściła ramiona. Położyła rękę na klamce drzwi łazienki. 

- Przypuszczam, że to znaczy nie - powiedziała, otwierając drzwi.

- Nie - urwał i dodał: - Nie znaczy. Ale nie zasługujesz, by ci to dziś powiedzieć. 

Trzasnęła za sobą drzwiami.

6 komentarzy:

  1. Cudowny! Jestem pod wrażeniem, że tak dbasz o blog. Często dodajesz rozdziały, stale odpowiadasz na komentarze. Rozdział jak zwykle super się czyta. Już z niecierpliwością czekam na więcej! Jula

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeden z ciekawszych rozdziałów! Już wyczekuję następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim wypadku gorąco zapraszam na dwudziesty rozdział ;)

      Usuń
  3. Tłumacz dalej plz. Świetnie ci idzie. Mi brakuje rozdziałów, mojej pożywki. Jeść ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że kolejny rozdział choć na chwilę Cię nasyci :)

      Usuń