Ron zatrzymał się w połowie korytarza i upuścił torbę.
- I ty nazywasz siebie kapitanem drużyny Quidditcha? Od poniedziałku nie ma cię na treningach, a przecież jutro gramy przeciw Slytherinowi!
- Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Ale są rzeczy ważniejsze niż Quidditch.
- Oczywiście, że są, ale nie tydzień przed meczem. - Ron podniósł torbę i uderzył nią o ścianę. Torba była już bliska rozerwaniu.
Harry przeczesał dłonią włosy i położył ją na karku.
- Spróbuj powiedzieć to Dumbledore'owi. Skoro chce się ze mną widywać ze mną po kolacji przez kilka godzin, to chyba niezbyt mogę mu odmówić, nie?
Ron kolejny raz uderzył torbą w ścianę. Tym razem rozerwała się, a wszystkie książki wylądowały na podłodze. Chłopak przeklął i schylił się, by je pozbierać. Harry odłożył swoją torbę i ukucnął obok przyjaciela. Podniósł torbę Rona, rzucił na nią Reparo i trzymał otwartą, żeby rudowłosy mógł wkładać do niej książki z powrotem.
Chłopak schował już książki do Zaklęć i Transmutacji. Jego ręka zawisła nad podręcznikiem Konfrontacja z bezimiennymi.
- Do czego tak właściwie jesteś mu potrzebny? To nie może poczekać? Ma jakieś nowe informacje? - zapytał, biorąc książkę w ręce.
Odpowiadając, Harry nie patrzył na Rona, lecz na książkę, którą chłopak trzymał.
- To w większości informacje sprzed lat - powiedział. - Już ci mówiłem: powiadamia mnie o wszystkim, o czym przedtem nie mógł. Wielu rzeczy nie mogę ci powiedzieć, bo nie jesteś Oklumentą.
Ron spojrzał gniewnie na Harry'ego.
- Powinieneś był ich przekonać, żeby mnie też nauczono Oklumencji. Przedtem mówiłeś mi wszystko.
Chłopak włożył do torby ostatnią książkę i zabrał swoją własność z rąk Harry'ego. Obaj wstali i zawiesili torby na ramionach. Harry wydął usta przy wydechu i po chwili je zamknął.
- Po prostu daj mi czas, żebym poukładał sobie wszystko w głowie - powiedział z wciąż odwróconym wzrokiem. - W przyszłym tygodniu powiem ci tyle, ile będę mógł.
- Ta, jasne - mruknął Ron, ruszając się z miejsca. - Tylko złap jutro znicza.
~*~
Mówi się, że mężczyźni zasypiają zaraz po tym. Racja - pomyślała Hermiona. Niekoniecznie miała duże doświadczenie, bo, jak na razie, kochali się ledwie dwa razy.
Leżąc z jego głową na swoim ramieniu, z czułością patrzyła na twarz męża i jego sylwetkę. Po tym, jak zrobili to pierwszy raz, czuła się taka rozbudzona i zdenerwowana. Z resztą zawsze się tak czuła, gdy robiła coś po praz pierwszy, a teraz było wiele takich pierwszych razów: była widziana nago, dotykana w tych miejscach, dotykała Severusa, błagała... W całym wydarzeniu najlepszymi częściami były: patrzenie z radością na twarz męża o poranku i sposób w jaki relaksował się w jej ramionach. Kochała patrzeć na Severusa, gdy spał, widzieć, jak surowe rysy jego twarzy łagodnieją. Cieszyła się swoja umiejętnością sprawiania, że Severus czuł się przy niej bezpiecznie.
Severus zaczął wydawać z siebie dźwięki, które zapowiadały, że albo szybko się obudzi, albo zacznie chrapać. Miała nadzieję na to pierwsze, bo nie lubiła budzić go, gdy smacznie spał, a musieli wstać wcześnie. Z czułością odgarnęła włosy z jego szorstkiego policzka. Cztery noce razem i już nauczyła się schematu jego snu. Zazwyczaj był bardzo nerwowy. Drugiej wspólnej nocy zauważyła, że Severus cicho popłakuje przez sen. Nie poruszył się, gdy objęła go rękoma. Do jej oczu napłynęły łzy wzruszenia. Severus wtulił się w nią i po kilku minutach znowu chrapał.
Nie, jeszcze go nie obudzi, chociaż bardzo chciała zapytać, co ostatnio się dzieje. Każdego wieczora po kolacji znikał, żeby skonsultować się z Albusem, wracał późno w nocy, gdy ona od dawna już spała, a rano przychodził do niego Draco i pomagał mu przy warzeniu eliksirów. Trzeba jeszcze dodać, że za każdym razem, gdy próbowała z nim porozmawiać, przerywali im ścigający, obrońca i pałkarze ze ślizgońskiej drużyny Quidditcha. Mieli szczęście, że do tej pory nie pozamieniała ich w kanarki i nie zamknęła w klatce.
Severus wydał niewyraźny dźwięk i poruszył się w jej ramionach. Jego głowa przesunęła się na jej piersi. Jego oddech łaskotał jej nagą skórę. Odważyła się pogłaskać jego blade, kościste ramię, kreśląc kółka wzdłuż jego obojczyka i w dół ręki tak daleko, jak mogła sięgnąć. Nie tak daleko, by dotknęła Mrocznego Znaku, choć i tak by go ominęła. Severus ostrzegł ją, aby celowo go nie dotykała. Znak nie aktywuje się od ocierania się ich ciał o siebie, ale mógłby, gdyby dotknęła go opuszkami palców. Skrzywiła się na tę myśl i poczuła uścisk w gardle.
Puk! Puk! Puk!
Severus gwałtownie się obudził i niemal wyskoczył z łóżka, lecz zatrzymał go jęk Hermiony.
- Co...? - zapytał.
- Nic - uspokoiła go. - Zaplątałeś się w moje włosy. - Obawiała się, że wyglądały teraz jak krzak jeżyny. Po ich pierwszej wspólnej nocy Severus poprosił, by Hermiona rozpuszczała do snu swój warkocz.
Severus schował nos we włosach żony i pocałował czubek jej głowy, jednak ktoś znowu zapukał do drzwi.
Założył koszulę nocną, złapał różdżkę i zatrzymał się, by spojrzeć na Krzywołapa śpiącego na kłębku z koców, które w nocy zrzucili z Hermioną z łóżka. Znowu.
- Zostań tutaj - powiedział i dodał półszeptem: - Jeśli to znowu drużyna Quidditcha, to sam ich przeklnę.
- Uważaj na siebie.
Posłał jej lekceważące spojrzenie.
- Nie bądź śmieszna. Jesteśmy w Hogwarcie - parsknął, zamykając za sobą drzwi.
Hermiona wstała z łóżka, założyła piżamę i szlafrok i podeszła do drzwi. Przyłożyła do nich ucho, przeklinając w duchu fakt, że nie wzięła ze swojego pokoju Uszu Dalekiego Zasięgu. Jednak kto by przypuszczał, że się jej przydadzą?
Nie rozpoznała konkretnych słów, ale głosy rozmówców wydały się jej znajome. Draco i... Neville?
Leżąc z jego głową na swoim ramieniu, z czułością patrzyła na twarz męża i jego sylwetkę. Po tym, jak zrobili to pierwszy raz, czuła się taka rozbudzona i zdenerwowana. Z resztą zawsze się tak czuła, gdy robiła coś po praz pierwszy, a teraz było wiele takich pierwszych razów: była widziana nago, dotykana w tych miejscach, dotykała Severusa, błagała... W całym wydarzeniu najlepszymi częściami były: patrzenie z radością na twarz męża o poranku i sposób w jaki relaksował się w jej ramionach. Kochała patrzeć na Severusa, gdy spał, widzieć, jak surowe rysy jego twarzy łagodnieją. Cieszyła się swoja umiejętnością sprawiania, że Severus czuł się przy niej bezpiecznie.
Severus zaczął wydawać z siebie dźwięki, które zapowiadały, że albo szybko się obudzi, albo zacznie chrapać. Miała nadzieję na to pierwsze, bo nie lubiła budzić go, gdy smacznie spał, a musieli wstać wcześnie. Z czułością odgarnęła włosy z jego szorstkiego policzka. Cztery noce razem i już nauczyła się schematu jego snu. Zazwyczaj był bardzo nerwowy. Drugiej wspólnej nocy zauważyła, że Severus cicho popłakuje przez sen. Nie poruszył się, gdy objęła go rękoma. Do jej oczu napłynęły łzy wzruszenia. Severus wtulił się w nią i po kilku minutach znowu chrapał.
Nie, jeszcze go nie obudzi, chociaż bardzo chciała zapytać, co ostatnio się dzieje. Każdego wieczora po kolacji znikał, żeby skonsultować się z Albusem, wracał późno w nocy, gdy ona od dawna już spała, a rano przychodził do niego Draco i pomagał mu przy warzeniu eliksirów. Trzeba jeszcze dodać, że za każdym razem, gdy próbowała z nim porozmawiać, przerywali im ścigający, obrońca i pałkarze ze ślizgońskiej drużyny Quidditcha. Mieli szczęście, że do tej pory nie pozamieniała ich w kanarki i nie zamknęła w klatce.
Severus wydał niewyraźny dźwięk i poruszył się w jej ramionach. Jego głowa przesunęła się na jej piersi. Jego oddech łaskotał jej nagą skórę. Odważyła się pogłaskać jego blade, kościste ramię, kreśląc kółka wzdłuż jego obojczyka i w dół ręki tak daleko, jak mogła sięgnąć. Nie tak daleko, by dotknęła Mrocznego Znaku, choć i tak by go ominęła. Severus ostrzegł ją, aby celowo go nie dotykała. Znak nie aktywuje się od ocierania się ich ciał o siebie, ale mógłby, gdyby dotknęła go opuszkami palców. Skrzywiła się na tę myśl i poczuła uścisk w gardle.
Puk! Puk! Puk!
Severus gwałtownie się obudził i niemal wyskoczył z łóżka, lecz zatrzymał go jęk Hermiony.
- Co...? - zapytał.
- Nic - uspokoiła go. - Zaplątałeś się w moje włosy. - Obawiała się, że wyglądały teraz jak krzak jeżyny. Po ich pierwszej wspólnej nocy Severus poprosił, by Hermiona rozpuszczała do snu swój warkocz.
Severus schował nos we włosach żony i pocałował czubek jej głowy, jednak ktoś znowu zapukał do drzwi.
Założył koszulę nocną, złapał różdżkę i zatrzymał się, by spojrzeć na Krzywołapa śpiącego na kłębku z koców, które w nocy zrzucili z Hermioną z łóżka. Znowu.
- Zostań tutaj - powiedział i dodał półszeptem: - Jeśli to znowu drużyna Quidditcha, to sam ich przeklnę.
- Uważaj na siebie.
Posłał jej lekceważące spojrzenie.
- Nie bądź śmieszna. Jesteśmy w Hogwarcie - parsknął, zamykając za sobą drzwi.
Hermiona wstała z łóżka, założyła piżamę i szlafrok i podeszła do drzwi. Przyłożyła do nich ucho, przeklinając w duchu fakt, że nie wzięła ze swojego pokoju Uszu Dalekiego Zasięgu. Jednak kto by przypuszczał, że się jej przydadzą?
Nie rozpoznała konkretnych słów, ale głosy rozmówców wydały się jej znajome. Draco i... Neville?
~*~
- Mam nadzieję, że macie jakiś dobry powód nachodzenia mnie tak wcześnie rano - warknął profesor Snape.
Draco spojrzał na swojego kolegę. Neville zdawał się być tak zainteresowany kawałkiem podłogi pod swoimi stopami, jakby była tam zasadzona mandragora.
- Zeszłej nocy napadnięto na św. Munga - powiedział blondyn. - Wiedziałeś?
- Kto napadł na Munga?
- Stado nieznanych wampirów. W szpitalu panuje zamieszanie, bo zaginęło kilkoro pacjentów.
- Moja matka... - wydukał przygnębiony Neville. - Zabrali ją.
- Profesor McGonagall porozmawia z panem.
- Już to zrobiła. Moja babcia jest teraz w szpitalu i wypytuje o zajście. Ma dać mi znać, gdy się czegoś dowie. Poza tym chcę porozmawiać z panem. Pan nie będzie mnie okłamywał, żeby mnie nie martwić.
- Bardzo dobrze. Wejdź, usiądź i zaczekaj na mnie. - Snape odwrócił się do swojego chrześniaka. - Powinieneś być teraz ze swoją drużyną i przygotowywać się do meczu.
- Nie możesz oczekiwać od nas, że będziemy grać w takich okolicznościach - wypalił Draco. - Nie po czymś takim!
- Gdyby pan Longbottom był graczem, przyznałbym ci rację. Ale pomyśl, Draco. To raczej nie jest ostatni atak na członka rodziny któregoś z uczniów Hogwartu. Mamy wstrzymywać wszelkie szkolne aktywności aż do ustania wszystkich ataków? Czy to wróg ustala, jak funkcjonuje nasza szkoła?
- Nie, ale... Neville jest moim przyjacielem. Nie powinien być teraz sam.
Profesor spojrzał na Dracona tak, że chłopak już więcej nie protestował.
- Zadbam o to. Masz zobowiązania wobec więcej niż jednej osoby. Idź i skonsultuj się z Potterem, ale mecz powinien się odbyć. Jeżeli zaprzestaniemy naszym codziennym aktywnościom, a zaczniemy płakać i lamentować, nic nie osiągniemy, a tylko pomożemy wrogowi.
Draco spojrzał na swojego kolegę. Neville zdawał się być tak zainteresowany kawałkiem podłogi pod swoimi stopami, jakby była tam zasadzona mandragora.
- Zeszłej nocy napadnięto na św. Munga - powiedział blondyn. - Wiedziałeś?
- Kto napadł na Munga?
- Stado nieznanych wampirów. W szpitalu panuje zamieszanie, bo zaginęło kilkoro pacjentów.
- Moja matka... - wydukał przygnębiony Neville. - Zabrali ją.
- Profesor McGonagall porozmawia z panem.
- Już to zrobiła. Moja babcia jest teraz w szpitalu i wypytuje o zajście. Ma dać mi znać, gdy się czegoś dowie. Poza tym chcę porozmawiać z panem. Pan nie będzie mnie okłamywał, żeby mnie nie martwić.
- Bardzo dobrze. Wejdź, usiądź i zaczekaj na mnie. - Snape odwrócił się do swojego chrześniaka. - Powinieneś być teraz ze swoją drużyną i przygotowywać się do meczu.
- Nie możesz oczekiwać od nas, że będziemy grać w takich okolicznościach - wypalił Draco. - Nie po czymś takim!
- Gdyby pan Longbottom był graczem, przyznałbym ci rację. Ale pomyśl, Draco. To raczej nie jest ostatni atak na członka rodziny któregoś z uczniów Hogwartu. Mamy wstrzymywać wszelkie szkolne aktywności aż do ustania wszystkich ataków? Czy to wróg ustala, jak funkcjonuje nasza szkoła?
- Nie, ale... Neville jest moim przyjacielem. Nie powinien być teraz sam.
Profesor spojrzał na Dracona tak, że chłopak już więcej nie protestował.
- Zadbam o to. Masz zobowiązania wobec więcej niż jednej osoby. Idź i skonsultuj się z Potterem, ale mecz powinien się odbyć. Jeżeli zaprzestaniemy naszym codziennym aktywnościom, a zaczniemy płakać i lamentować, nic nie osiągniemy, a tylko pomożemy wrogowi.
~*~
- Niezbyt wiem, czego pan ode mnie oczekuje, panie Longbottom - powiedział Severus dwadzieścia trzy minuty później, gdy Hermiona podała Neville'owi filiżankę gorącej słodkiej herbaty.
Severus jako pierwszy zajął łazienkę, więc Hermiona założyła piżamę i czesała włosy tak długo, aż jej mąż stamtąd wyszedł, zapinając koszulę. Umyła się szybciej niż kiedykolwiek w życiu i dołączyła do mężczyzn ubrana przyzwoicie, choć na boso. Pożałowała, że nie założyła nic na stopy niemal od razu, ale bez narzekania wciągnęła nogi pod siebie. Nie chciała przegapić ani słowa z tej rozmowy.
- Może mi pan powiedzieć prawdę. Jest jakaś nadzieja? - Neville trzymał filiżankę w obu dłoniach. Schylił głowę, chowając twarz w parze unoszącej się z naczynia.
- Nigdy nie było nawet cienia nadziei, że pańska matka wyzdrowieje, panie Longbottom - odparł Severus.
- Chodziło mi o jej zaginięcie.
- Jeśli została zabrana przez wampiry, wątpię, by była jakaś szansa na znalezienie jej żywej.
Hermiona zmarszczyła brwi.
- Severusie!
- Nie, Hermiono - przerwał jej Neville. - Chcę usłyszeć prawdę - przyznał, patrząc na filiżankę.
Severus przyłożył palec wskazujący do ust i zaczął je obrysowywać. Zawsze tak robił, gdy był zamyślony.
- Śmierciożercy są uczeni, by nie zostawiać swoich ofiar przy życiu. Podczas poprzedniej wojny było wiele takich zniknięć i jeżeli się nie mylę, żadna z ofiar nie została znaleziona.
Neville i Hermiona przełknęli ślinę. Chłopak gwałtownie odstawił filiżankę i wyprostował ramiona w oczekiwaniu na kolejny cios ze strony Snape'a.
- Jest jedynie jedna nikła szansa - przyznał mężczyzna. - Jeżeli wszystkie szpitalne drzwi zostały powyrywane, jak pan twierdzi, to pańska matka mogła przedostać się do Londynu. Jeśli nie została potrącona przez auto, być może wciąż wędruje po mieście lub leży bezpiecznie w jakimś mugolskim szpitalu.
- Mówi pan serio? - zapytał Neville.
- Nie mówiłbym tego, gdyby było inaczej.
Palec Severusa spoczął na kąciku jego ust. Mężczyzna uniósł głowę, gdy Neville podskoczył z siedzenia, a Hermiona klasnęła w dłonie.
- Muszę jej poszukać. Nie mogę siedzieć bezczynnie - stwierdził chłopak i zaczął chodzić po pokoju. Książki porozsypywały się po podłodze, gdy wpadł na jeden ze stosów, ale nawet tego nie zauważył.
Severus spojrzał na Hermionę i nieznacznie potrząsnął głową. Nie teraz.
- Nic pan nie może zrobić. Poza tym jeśli mugole ją znaleźli, to jest z nimi bezpieczniejsza.
- Ale ja mogę coś zrobić - wtrąciła Hermiona. - Mogę aportować się do domu rodziców i poprosić ich, żeby obdzwonili wszystkie szpitale i komisariaty w okolicy, a ja w tym czasie poszukam mamy Neville'a w sklepach i na ulicach. Jeżeli ona gdzieś tam jest, to ją znajdziemy.
Dziewczyna spojrzała błagalnie na męża. Obrysował usta palcem i dopiero wtedy odpowiedział.
- Dobrze. Ale nie pójdziesz sama.
Neville odwrócił się gwałtowanie i przewrócił kolejny stos książek.
- Ja z nią pójdę.
Severus wstał, przez co przewyższał rozmówców.
- Nie, panie Longbottom. Zastanie pan tu, gdzie jest pan bezpieczny.
- Jestem dorosły, mogę iść, gdziekolwiek zechcę - naciskał Neville, ale jego nauczyciel był nieugięty.
- Jest pan uczniem, więc jesteśmy za pana odpowiedzialni. Zrobi pan, co panu każemy. Jaki z pana pożytek; czystokrwisty czarodziej w zatłoczonym mugolskim mieście? Pana zadaniem jest teraz unikanie przysparzania pana rodzinie więcej cierpienia, aż do czasu, gdy będzie pan potrzebny. Czasami czekanie za plecami innych też wymaga odwagi.
Gdy Severus wrócił, by powiadomić ją, co załatwił, Hermiona zdążyła już ułożyć książki w kącie i ubrała się cieplej, gotowa na stawienie czoła nieprzyjemnej listopadowej pogodzie. Okazało się, że mąż dobrał jej ciekawe towarzystwo.
- Hagrid? W Londynie? - parsknęła.
- Ma pewne doświadczenie w poszukiwaniach i zapewni ci bezpieczeństwo, gdyby było to konieczne. Wróg może obserwować teren wokół szpitala.
Severus błądził wzrokiem po pokoju, ale w końcu spojrzał na Hermionę. Miał zaciśnięte usta.
- Tam pewnie roi się od aurorów! - zaprotestowała.
- To niekoniecznie zapobiega kolejnemu atakowi. Jeżeli będzie zanosiło się na bitwę, chcę, byś natychmiast wróciła do zamku, nieważne, co byś zobaczyła. Obiecaj mi to, Hermiono.
Zacisnęła usta i z ponurą miną potaknęła.
Severus nagle mocno ją przytulił. Prawie nie mogła oddychać.
- Bądź ostrożna - wyszeptał z twarzą schowaną w jej włosach. - Gdybym cię stracił...
- Nie stracisz mnie.
Severus jako pierwszy zajął łazienkę, więc Hermiona założyła piżamę i czesała włosy tak długo, aż jej mąż stamtąd wyszedł, zapinając koszulę. Umyła się szybciej niż kiedykolwiek w życiu i dołączyła do mężczyzn ubrana przyzwoicie, choć na boso. Pożałowała, że nie założyła nic na stopy niemal od razu, ale bez narzekania wciągnęła nogi pod siebie. Nie chciała przegapić ani słowa z tej rozmowy.
- Może mi pan powiedzieć prawdę. Jest jakaś nadzieja? - Neville trzymał filiżankę w obu dłoniach. Schylił głowę, chowając twarz w parze unoszącej się z naczynia.
- Nigdy nie było nawet cienia nadziei, że pańska matka wyzdrowieje, panie Longbottom - odparł Severus.
- Chodziło mi o jej zaginięcie.
- Jeśli została zabrana przez wampiry, wątpię, by była jakaś szansa na znalezienie jej żywej.
Hermiona zmarszczyła brwi.
- Severusie!
- Nie, Hermiono - przerwał jej Neville. - Chcę usłyszeć prawdę - przyznał, patrząc na filiżankę.
Severus przyłożył palec wskazujący do ust i zaczął je obrysowywać. Zawsze tak robił, gdy był zamyślony.
- Śmierciożercy są uczeni, by nie zostawiać swoich ofiar przy życiu. Podczas poprzedniej wojny było wiele takich zniknięć i jeżeli się nie mylę, żadna z ofiar nie została znaleziona.
Neville i Hermiona przełknęli ślinę. Chłopak gwałtownie odstawił filiżankę i wyprostował ramiona w oczekiwaniu na kolejny cios ze strony Snape'a.
- Jest jedynie jedna nikła szansa - przyznał mężczyzna. - Jeżeli wszystkie szpitalne drzwi zostały powyrywane, jak pan twierdzi, to pańska matka mogła przedostać się do Londynu. Jeśli nie została potrącona przez auto, być może wciąż wędruje po mieście lub leży bezpiecznie w jakimś mugolskim szpitalu.
- Mówi pan serio? - zapytał Neville.
- Nie mówiłbym tego, gdyby było inaczej.
Palec Severusa spoczął na kąciku jego ust. Mężczyzna uniósł głowę, gdy Neville podskoczył z siedzenia, a Hermiona klasnęła w dłonie.
- Muszę jej poszukać. Nie mogę siedzieć bezczynnie - stwierdził chłopak i zaczął chodzić po pokoju. Książki porozsypywały się po podłodze, gdy wpadł na jeden ze stosów, ale nawet tego nie zauważył.
Severus spojrzał na Hermionę i nieznacznie potrząsnął głową. Nie teraz.
- Nic pan nie może zrobić. Poza tym jeśli mugole ją znaleźli, to jest z nimi bezpieczniejsza.
- Ale ja mogę coś zrobić - wtrąciła Hermiona. - Mogę aportować się do domu rodziców i poprosić ich, żeby obdzwonili wszystkie szpitale i komisariaty w okolicy, a ja w tym czasie poszukam mamy Neville'a w sklepach i na ulicach. Jeżeli ona gdzieś tam jest, to ją znajdziemy.
Dziewczyna spojrzała błagalnie na męża. Obrysował usta palcem i dopiero wtedy odpowiedział.
- Dobrze. Ale nie pójdziesz sama.
Neville odwrócił się gwałtowanie i przewrócił kolejny stos książek.
- Ja z nią pójdę.
Severus wstał, przez co przewyższał rozmówców.
- Nie, panie Longbottom. Zastanie pan tu, gdzie jest pan bezpieczny.
- Jestem dorosły, mogę iść, gdziekolwiek zechcę - naciskał Neville, ale jego nauczyciel był nieugięty.
- Jest pan uczniem, więc jesteśmy za pana odpowiedzialni. Zrobi pan, co panu każemy. Jaki z pana pożytek; czystokrwisty czarodziej w zatłoczonym mugolskim mieście? Pana zadaniem jest teraz unikanie przysparzania pana rodzinie więcej cierpienia, aż do czasu, gdy będzie pan potrzebny. Czasami czekanie za plecami innych też wymaga odwagi.
~*~
Gdy Severus wrócił, by powiadomić ją, co załatwił, Hermiona zdążyła już ułożyć książki w kącie i ubrała się cieplej, gotowa na stawienie czoła nieprzyjemnej listopadowej pogodzie. Okazało się, że mąż dobrał jej ciekawe towarzystwo.
- Hagrid? W Londynie? - parsknęła.
- Ma pewne doświadczenie w poszukiwaniach i zapewni ci bezpieczeństwo, gdyby było to konieczne. Wróg może obserwować teren wokół szpitala.
Severus błądził wzrokiem po pokoju, ale w końcu spojrzał na Hermionę. Miał zaciśnięte usta.
- Tam pewnie roi się od aurorów! - zaprotestowała.
- To niekoniecznie zapobiega kolejnemu atakowi. Jeżeli będzie zanosiło się na bitwę, chcę, byś natychmiast wróciła do zamku, nieważne, co byś zobaczyła. Obiecaj mi to, Hermiono.
Zacisnęła usta i z ponurą miną potaknęła.
Severus nagle mocno ją przytulił. Prawie nie mogła oddychać.
- Bądź ostrożna - wyszeptał z twarzą schowaną w jej włosach. - Gdybym cię stracił...
- Nie stracisz mnie.
~*~
- Tak, kobieta, lat 45, ale wygląda na więcej. Około metr sześćdziesiąt wzrostu, brązowe oczy, rzadkie siwe włosy, chuda, wygląda na zmęczoną, nie potrafi mówić, powłócza nogami, ubrana w marszczoną białą koszulę nocną...
Hermiona nagle przestała słyszeć matkę, gdy aportowała się z Hagridem w ciemnej alejce za Tottenham Court Road - stacją metra - czym przestraszyli kilku ćpunów. Hermiona zatknęła nos, nie chcąc odczuwać roznoszącego się odoru moczu.
- Tędy - powiedziała i poprowadziła Hagrida w stronę Centre Point. Gdy torowali sobie drogę na dość wąskim chodniku, włączyły się fontanny, ochlapując przy tym ich oboje. Hagrid wyciągnął dużą kropkowaną chustkę i zaoferował ją Hermionie. Z wdzięcznością przyjęła ją, wytarła sobie twarz i oddała chustkę towarzyszowi.
- Severus powiedział, że masz doświadczenie w poszukiwaniach - podjęła rozmowę. - Powinniśmy iść prosto do św. Munga i zacząć poszukiwania tam czy przeszukać wszystkie ulice na naszej drodze do szpitala?
Hagrid dotknął końcówką parasola swojego nosa i pociągnął nim, po czym obrócił głową w prawo i lewo.
- Północ, północny zachód - odezwał się w końcu. - Szkoda, że nie mogłem wziąć ze sobą Kła.
~*~
Profesor McGanagall przejęła megafon trzymany wcześniej przez Dennisa Creeveya i przemówiła:
- Jak wszyscy wiece, dzisiejszy mecz został przełożony na godzinę czternastą na prośbę obu kapitanów. - To była jedyna oznaka ich dzisiejszej współpracy. - Jak zostało ogłoszone wcześniej: jeżeli gra przeciągnie się do wieczora, boisko zostanie oświetlone, gdy pani Hooch uzna, że dalsza gra tego wymaga. Wczorajszy atak na szpital św. Munga nie ma żadnego wpływu na dzisiejszy mecz. Mam nadzieję, że obie drużyny schowają niechęć do siebie i zagrają dobry, czysty mecz.
Gdy zwracała megafon Dennisowi, ze strony Gryfonów dało się słyszeć wściekły ryk. Vincent Crabbe poleciał wprost na Ginny Weasley, gdy sięgała po kafla. Co prawda chłopak w ostatniej chwili wyminął Gryfonkę, lecz i tak uderzył ją silny podmuch powietrza, przez co kafel poszybował prosto do jednego ze ścigających Slytherinu, który niemal od razu ją upuścił.
- Szarża, kolejny faul! - Gryfoni krzyczeli, zagłuszając komentatora, który zresztą mówił to samo.
- Musielibyście udowodnić, że chciał w nią wlecieć - odpowiedział im piskliwy głos ponad zgiełkiem panującym na trybunach Slytherinu.
Blondwłosy szukający nagle skierował się w dół, w kierunku trybun Gryffindoru, a w ślad za nim ruszył ciemnowłosy przeciwnik.
- Wygląda na to, że Malfoy wypatrzył Znicza! - krzyknął Dennis. - Harry jest tuż za nim, nie, przed nim... Bierz go, Harry! Czekaj, nie! To była sztuczka! Wracaj, Harry! On odbił w lewo i leci w górę!
- Szarża, kolejny faul! - Gryfoni krzyczeli, zagłuszając komentatora, który zresztą mówił to samo.
- Musielibyście udowodnić, że chciał w nią wlecieć - odpowiedział im piskliwy głos ponad zgiełkiem panującym na trybunach Slytherinu.
Blondwłosy szukający nagle skierował się w dół, w kierunku trybun Gryffindoru, a w ślad za nim ruszył ciemnowłosy przeciwnik.
- Wygląda na to, że Malfoy wypatrzył Znicza! - krzyknął Dennis. - Harry jest tuż za nim, nie, przed nim... Bierz go, Harry! Czekaj, nie! To była sztuczka! Wracaj, Harry! On odbił w lewo i leci w górę!
~*~
Hermiona wyszła ze sklepu rybnego, trzymając w dłoniach dwie tłuste paczki i napoje. Podeszła do Hagrida, który pociągał nosem i obserwował ciemniejące niebo. Podała mu jego paczkę, napoje włożyła do obszernych kieszeni swojego płaszcza i ostrożnie skubnęła późny lunch, dmuchając w palce przed każdym urwaniem kawałka ryby.
- Gdzie teraz idziemy? - zapytała. - Znów ją zgubiliśmy?
Krąg ich poszukiwań sięgał na północ aż do Cecil Sharp House, okrążał Regent's Park i prowadził do Marble Arch. Teraz planowali dostać się na Oxford Street. Bez Hagrida przepychanie się przez tłum ludzi zajęłoby dwa razy więcej czasu. Gapiowie zamykali usta i schodzili na boki w pośpiechu, gdy półolbrzym zdążał w ich kierunku.
- Chyba wysiadła z autobusu - powiedział, zjadłszy filet z dorsza dwoma kęsami. - Porusza się teraz znacznie wolniej.
- Zadzwonię do mamy. Może dowiedzieli się czegoś nowego.
~*~
- Czterdzieści punktów dla Slytherinu, ale Gryfoni wciąż prowadzą. Mają przewagę stu... Nie, siedzemdziesięciu punktów. Kolejny faul na gorylu Goyle'u...
- Creevey!
Dennis wytarł swoją spoconą twarz i rzucił okiem na oślepiające go światło płynące z trybuny naprzeciwko.
- Przepraszam, profesor McGonagall. Na pałkarzu Gregorym Goyle'u. Ginny trzyma kafla. Czekajcie! Czy to...? Harry i Malfoy łeb w łeb lecą za zniczem półtora metra nad ziemią. Harry wysuwa się na prowadzenie, ale Malfoy go trałuje, odciąga Harry'ego. Ha! Przyjmij to, Malfoy! Został zbity z kursu! O nie, wraca i prawie zrzuca Harry'ego z miotły! Faul! Faul! Pani Hooch, to był faul! Jednak to Malfoy łapie znicza. Wygrali najwięksi oszuści, jakich kiedykolwiek widzieliśmy...
- Creevey!
- Malfoy podlatuje do profesora Snape'a, macha mu zniczem i pokazuje na boisko. Nie rozumiem, czego chce. Chyba zaprasza Snape'a na swoją miotłę. Nigdy czegoś takiego nie widziałem. Co?! Zgasły światła! Przyleciały tu jakieś... nietoperze? Wylatują z Zakazanego Lasu! Pani profesor, co...?
Reszta pytania została zagłuszona przez krzyki.
- Creevey!
Dennis wytarł swoją spoconą twarz i rzucił okiem na oślepiające go światło płynące z trybuny naprzeciwko.
- Przepraszam, profesor McGonagall. Na pałkarzu Gregorym Goyle'u. Ginny trzyma kafla. Czekajcie! Czy to...? Harry i Malfoy łeb w łeb lecą za zniczem półtora metra nad ziemią. Harry wysuwa się na prowadzenie, ale Malfoy go trałuje, odciąga Harry'ego. Ha! Przyjmij to, Malfoy! Został zbity z kursu! O nie, wraca i prawie zrzuca Harry'ego z miotły! Faul! Faul! Pani Hooch, to był faul! Jednak to Malfoy łapie znicza. Wygrali najwięksi oszuści, jakich kiedykolwiek widzieliśmy...
- Creevey!
- Malfoy podlatuje do profesora Snape'a, macha mu zniczem i pokazuje na boisko. Nie rozumiem, czego chce. Chyba zaprasza Snape'a na swoją miotłę. Nigdy czegoś takiego nie widziałem. Co?! Zgasły światła! Przyleciały tu jakieś... nietoperze? Wylatują z Zakazanego Lasu! Pani profesor, co...?
Reszta pytania została zagłuszona przez krzyki.
Jak ją na to czekałam, trzymam kciuki za kolejnymi tłumaczeniami...😗
OdpowiedzUsuńJuż traciłam nadzieję. A tu taka niespodzianka. Czekam z utęsknieniem na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńZrobiłaś mi najlepszy prezent jako dostałam na urodziny ☺😻💕
OdpowiedzUsuńCiesze się ze tu wróciłaś!
OdpowiedzUsuńBardzo bardzo Ci dziekuje za ten rozdział:)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że wróciłaś! Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! :) ❤
OdpowiedzUsuńO jejku! Przeczytałam wszystko jednym tchem... niesamowicie wciąga. Czekam na dalszy ciąg... dzięki wielkie za tłumaczenie! ;)
OdpowiedzUsuńNa pocieszenie że koniec wakacji może rodział? Proszę��
OdpowiedzUsuńKiedy next ������ ja muszę to czytać dalej���� pilizzzzzzzz❤️❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńNowy rozdział dodany ;)
UsuńCudne kocham <3 Jesteś boska. Czekam na kolejne rozdziały.
OdpowiedzUsuńProszę wroc! Zostalo juz tak nie wiele...
OdpowiedzUsuńTęsknię za tobą! Już tak nie dużo 🐍🐅
OdpowiedzUsuń:(
OdpowiedzUsuńCzekamy na kolejne
OdpowiedzUsuń:)
Wesołych świąt wszystkim!!������������❄
OdpowiedzUsuńWesołych świąt! Mam nadzieję, że wrócisz do tłumaczenia! :)
OdpowiedzUsuńCzy ktoś tu jeszcze jest? Zostały tylko 3 rozdziały :(
OdpowiedzUsuńAaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!GDZIE JESTEŚ?!!!??
OdpowiedzUsuńCzy ktoś tu jeszcze żyje?
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że wszystko u Ciebie w porządku.
OdpowiedzUsuńWróciłam do żywych, dzięki za troskę :D Nowy rozdział dodany ;)
UsuńTo najlepsze tłumaczenie tego opowiadania, nie daj się, jeszcze trzy rozdziały :)
OdpowiedzUsuńNowy rozdział dodany ;)
UsuńProszę dodaj te ostatnie trzy rozdziały, czekam z utęsknieniem!
OdpowiedzUsuńNowy rozdział dodany ;)
UsuńCzołem, Potteromaniaku!
OdpowiedzUsuńNazywam się Lily i podobnie jak Ty uwielbiam Harry'ego Pottera. Z początku opierałam się wyłącznie na książkach, filmach i opowiadaniach, jednak z czasem doszłam do wniosku - czemu nie pójść o krok dalej? Zaczęłam szukać czegoś więcej i w taki sposób trafiłam do Akademii Magii Ramesville, gdzie dowiedziałam się, że to, co znamy z książek o Harrym to niewielka część całości. Doświadczyłam tam wielu ciekawych rzeczy, nauczyłam się zaklęć, transmutacji czy starożytnych run, poznałam mnóstwo fantastycznych stworzeń, a ponadto nawiązałam wspaniałe przyjaźnie.
I teraz przychodzę do Ciebie z zaproszeniem do zapisania się do Akademii. Byłoby okropnie samolubne z mojej strony, gdybym nie podzieliła się swoim odkryciem z innymi fanami HP.
> Chcesz poznać magię i umieć czarować?
> Masz po dziurki w nosie swoich wrogów i z chęcią byś się ich pozbył?
> Marzy Ci się podziwianie świata z powietrza i chciałbyś dosiąść swojej pierwszej miotły, a następnie wzbić się w powietrze?
> Fascynują Cię magiczne stworzenia i chciałbyś je bliżej poznać? Przelecieć się na hipogryfie czy smoku?
Jeśli choć na jedno z powyższych pytań odpowiedziałeś pozytywnie, to znaczy, że Świat Magii jest dla Ciebie. Nie zmarnuj swojej szansy na to, by zostać czarodziejem i zapisz się do Ramesville już dzisiaj! Rozpoczęcie roku szkolnego już w najbliższą niedzielę, tj. 9 września!
Czekamy na Ciebie!
Szkoda że już nie piszesz
OdpowiedzUsuńNowy rozdział dodany ;)
Usuń