Neville odgryzł kolejny kawałek tosta. Zwinął parę kromek ze stołu podczas śniadania. Patrzył na kilka ostatnich Czyrakobulw wiercących się w ziemi jak czarne ślimaki. Sezon prawie się kończył. Nieco dalej Trzepotki trzepotały na nieistniejącym wietrze. Szacował, że za około trzy tygodnie trzeba będzie je przyciąć.
- Uznałem, że jesteś głupi, bo nie zorientowałeś się, że jego wybuchy złości to tylko udawanie - kontynuował Draco. - On nie jest taki poza szkołą. Gdyby byłem dzieckiem i przychodził do nas na herbatę, pozwalał mi gaworzyć do niego tak długo, aż matka kazała mi wrócić do swojego pokoju, bo byłem za głośny. Czasami podrzucał mi dodatkowe ciasteczka, gdy nikt nie widział. Teraz się zastanawiam, czy to też nie była gra. Wczoraj wieczorem siedział, uśmiechał się złośliwie i kiwał głową. Spokojnie powiedział mi, jak zniszczyć moją rodzinę jednym słowem. Tak, jakby tego chciał.
- A chce? - zapytał Neville, przełykając kęs i biorąc kolejny.
- Mówi, że nie. - Draco zamknął oczy i pozwolił swojej głowie opaść. - I jeśli pod koniec tygodnia będziemy wciąż żywi, będzie to znaczyło, że mówił prawdę.
~*~
Bezpieczna w ramionach męża, Hermiona mogła w końcu się rozkleić. Przycisnęła piekące oczy i nos do jego pocieszającego ciepłego torsu. Pozwoliła ujść emocjom, które tłumiła od godziny. Poklepał jej plecy i odczekał, aż dziewczyna się uspokoi. Na szczęście w klasie nie było nikogo oprócz nich. Pojawił się w jej drzwiach, gdy akurat dwaj ostatni trzecioroczni zdążali na przerwę. Zamknął za nimi drzwi, gdy już odeszli. Nieco się skurczyła, spodziewając się gniewnej tyrady, ale on tylko spojrzał na nią, pochylił się i objął ją.
- Sto pięćdziesiąt siedem punktów od Gryffindoru? Nie uważasz, że to było nieco wygórowane?
Pociągnęła nosem i wcisnęła między ich ciała rękę, by wytrzeć oczy i nos.
- Gdyby mieli więcej, to odebrałabym więcej - wymamrotała, przyjmując materiałową chusteczkę, którą Severus dla niej wyczarował i wytarła dokładniej twarz.
- Powiedz to Minerwie na obiedzie. Chcę zobaczyć, jak spurpurowieje.
- Nie powinna narzekać. Na moim pierwszym roku odjęła Gryffindorowi prawie tyle samo punktów za jednym razem.
- Och, jeśli dobrze pamiętam, to było z winy trzech Gryfonów, nie jednego.
Severus ewidentnie lubił się wyśmiewać z dziecięcych wybryków żony.
- Ale ten Gryfon na to zasłużył - powiedziała, wpychając do kieszeni zmiętą chusteczkę. Postanowiła, że później się jej przyjrzy. W końcu to pewien rodzaj prezentu, nie?
- Dokładnie - zgodził się. - I chyba szlabany z Filchem każdego powszedniego dnia przez następne dwa miesiące będą odpowiednią karą.
- Jeśli myślisz, że to udobrucha Minerwę, możesz podarować Gryffindorowi te siedem punktów - powiedziała, uśmiechając się. Ponownie ukryła twarz w torsie męża, tak, by nie zobaczył jej uśmiechu. Jego szaty były szorstkie. W duchu była wdzięczna, że jeszcze nie przemokły od jej łez. Takiego wstydu chyba by nie zniosła.
- Zwolniłaś mnie z obowiązku dawania punktów Gryffindoru jakieś dwa miesiące temu - przypomniał jej. - Jeśli chcesz je zwrócić, możesz zrobić to sama.
Uczucia Gryfonów były teraz ostatnią rzeczą, o jaką się martwiła. Odchyliła głowę, żeby spojrzeć na twarz Severusa.
- Przepraszam. Nic nie mogłam na to poradzić, naprawdę. Otworzyłam szufladę i nagle leżałeś martwy na podłodze, wyglądając tak, jak w snach. Wiedziałam, że to tylko bogin i że muszę natychmiast się go pozbyć, zanim zacznie się zmieniać, bo dzieciaki zobaczyłyby coś, czego nie powinny. Pierwsze, co przyszło mi na myśl, to szarady - wybełkotała. - Jesteś na mnie zły?
- Powinienem być. Dzięki tobie i młodemu panu Jamisonowi już nigdy nie będę w stanie powiedzieć w klasie bałwan bez tłumu uczniów piszczących z rozbawienia. - Spojrzał na Hermionę, ale nie sprawiał wrażenia złego. Pogłaskał jej policzek lokiem, który wyswobodził się z jej koka.
- Przepraszam. Ja... O jeju! - Starała się nie zaśmiać. - To po tym się zorientowałeś tak szybko? - Oczywiście klasa, z którą miała zajęcia w czasie niefortunnego zdarzenia, miała zaraz potem lekcję z Severusem.
- Zgadza się.
Oparła głowę o jego tors i przygryzła wargę.
- O nie! Twoja piękna mowa wprowadzająca pierwszorocznych! *
Założył zabłąkanego loka za jej ucho, palcami gładząc jej kark.
- Będę musiał zmienić ostatnie zdanie, bo inaczej to może źle się skończyć. Jestem pewien, że ktoś poinformuje o zajściu przyszłych pierwszorocznych w drodze do zamku.
- Przykro mi. Ten chłopak to jak trzej bliźniacy Weasley w jednym. Jednak on nie mógł być odpowiedzialny jako jedyny za to, co się stało. Jeśli kiedykolwiek dowiem się, kto pomógł mu umieścić bogina w moim biurku... - przerwała, zamyślając się. - Um... Jeszcze nie wiem co zrobię, ale transmutowanie go i jego pomocników we fretki i odbijanie ich od podłogi brzmi nieźle. Nie przypominaj mi, że nie możemy używać transmutacji jako kary, bo znajdę jakąś gorszą.
- Naprawdę?
- Ty coś wiesz - oskarżyła go.
- Nie do końca wiem. - Jego palec wskazujący sunął delikatnie po jej karku. - Ale może to był zły pomysł, żeby umieścić w parze pana Jamisona z pewnym Ślizgonem na zajęciach praktycznych. Kuzynki pana Patila raczej nie należą do dyskretnych. Pewnie twój egzamin z Obrony z trzeciego roku był przy nim przez nie wspomniany. Twój bogin zamienił się wtedy w Minerwę, która mówi ci, że oblałaś egzaminy, prawda?
- Wszyscy mi to wypominają - marudziła. Zwęziła oczy. - Czyli jeden z twoich pierwszorocznych mu pomógł? I wszyscy dowiedzieli się o mojej niechęci do boginów? To jest dziesięć razy gorsze! Czy oni nie pomyśleli, co mogłoby się stać, gdybym nie pozbyła się bogina wystarczająco szybko? Sto dzie...
Położył palec wskazujący na jej usta, zanim zdążyła dokończyć zdanie.
- Zostaw w spokoju punkty Slytherinu - powiedział. - Chyba muszę ci przypomnieć, że tak, a nie inaczej pogrupowałaś uczniów, żeby dbać o międzydomową współpracę. Powinnaś cieszyć się, bo odniosłaś sukces. - Hermiona spojrzała krzywo na Severusa, nie ruszając się z jego objęć. Mężczyzna dodał znacząco: - To może być twoja kara za wyobrażanie sobie mnie jako bogina i urządzania z tego durnej pantomimy.
Zacisnęła wargi. Jego gniewne spojrzenie było intensywniejsze od jej.
- Och, dobra - wymamrotała. Tak właściwie uczniowie zaczęli się śmiać dopiero, gdy Snape-bogin podskoczył z podłogi, powiedział: pierwsza część ciała brzmi jak "under" i zaczął wymachiwać palcami prawej ręki, pozwalając dzieciom przechodzić pod lewą. - Ale nie pozwolę, żeby uniknął szlabanu.;
- Przepraszam. Nic nie mogłam na to poradzić, naprawdę. Otworzyłam szufladę i nagle leżałeś martwy na podłodze, wyglądając tak, jak w snach. Wiedziałam, że to tylko bogin i że muszę natychmiast się go pozbyć, zanim zacznie się zmieniać, bo dzieciaki zobaczyłyby coś, czego nie powinny. Pierwsze, co przyszło mi na myśl, to szarady - wybełkotała. - Jesteś na mnie zły?
- Powinienem być. Dzięki tobie i młodemu panu Jamisonowi już nigdy nie będę w stanie powiedzieć w klasie bałwan bez tłumu uczniów piszczących z rozbawienia. - Spojrzał na Hermionę, ale nie sprawiał wrażenia złego. Pogłaskał jej policzek lokiem, który wyswobodził się z jej koka.
- Przepraszam. Ja... O jeju! - Starała się nie zaśmiać. - To po tym się zorientowałeś tak szybko? - Oczywiście klasa, z którą miała zajęcia w czasie niefortunnego zdarzenia, miała zaraz potem lekcję z Severusem.
- Zgadza się.
Oparła głowę o jego tors i przygryzła wargę.
- O nie! Twoja piękna mowa wprowadzająca pierwszorocznych! *
Założył zabłąkanego loka za jej ucho, palcami gładząc jej kark.
- Będę musiał zmienić ostatnie zdanie, bo inaczej to może źle się skończyć. Jestem pewien, że ktoś poinformuje o zajściu przyszłych pierwszorocznych w drodze do zamku.
- Przykro mi. Ten chłopak to jak trzej bliźniacy Weasley w jednym. Jednak on nie mógł być odpowiedzialny jako jedyny za to, co się stało. Jeśli kiedykolwiek dowiem się, kto pomógł mu umieścić bogina w moim biurku... - przerwała, zamyślając się. - Um... Jeszcze nie wiem co zrobię, ale transmutowanie go i jego pomocników we fretki i odbijanie ich od podłogi brzmi nieźle. Nie przypominaj mi, że nie możemy używać transmutacji jako kary, bo znajdę jakąś gorszą.
- Naprawdę?
- Ty coś wiesz - oskarżyła go.
- Nie do końca wiem. - Jego palec wskazujący sunął delikatnie po jej karku. - Ale może to był zły pomysł, żeby umieścić w parze pana Jamisona z pewnym Ślizgonem na zajęciach praktycznych. Kuzynki pana Patila raczej nie należą do dyskretnych. Pewnie twój egzamin z Obrony z trzeciego roku był przy nim przez nie wspomniany. Twój bogin zamienił się wtedy w Minerwę, która mówi ci, że oblałaś egzaminy, prawda?
- Wszyscy mi to wypominają - marudziła. Zwęziła oczy. - Czyli jeden z twoich pierwszorocznych mu pomógł? I wszyscy dowiedzieli się o mojej niechęci do boginów? To jest dziesięć razy gorsze! Czy oni nie pomyśleli, co mogłoby się stać, gdybym nie pozbyła się bogina wystarczająco szybko? Sto dzie...
Położył palec wskazujący na jej usta, zanim zdążyła dokończyć zdanie.
- Zostaw w spokoju punkty Slytherinu - powiedział. - Chyba muszę ci przypomnieć, że tak, a nie inaczej pogrupowałaś uczniów, żeby dbać o międzydomową współpracę. Powinnaś cieszyć się, bo odniosłaś sukces. - Hermiona spojrzała krzywo na Severusa, nie ruszając się z jego objęć. Mężczyzna dodał znacząco: - To może być twoja kara za wyobrażanie sobie mnie jako bogina i urządzania z tego durnej pantomimy.
Zacisnęła wargi. Jego gniewne spojrzenie było intensywniejsze od jej.
- Och, dobra - wymamrotała. Tak właściwie uczniowie zaczęli się śmiać dopiero, gdy Snape-bogin podskoczył z podłogi, powiedział: pierwsza część ciała brzmi jak "under" i zaczął wymachiwać palcami prawej ręki, pozwalając dzieciom przechodzić pod lewą. - Ale nie pozwolę, żeby uniknął szlabanu.;
- Mam taką nadzieję. Jeśli pozwolimy uczniom płatać nam figle, jak to się skończy? Pewnie wybuchami kociołków na moich lekcjach.
Zaczerwieniła się i ponownie oparła głowę o jego tors.
- Dobra, nie ma sensu roztrząsać tego tematu - skrzywiła się i dodała: - To wyjdzie poza klasę, prawda? Ludzie z zewnątrz o tym usłyszą. Pewnie pomyślą, że mogą to wykorzystać. Że mogą wykorzystać mnie, bo będą wiedzieć, że ja... Zrobiłabym dla ciebie wszystko.
Wzmocnił uścisk.
- Nie pozwolę, by ktoś cię wykorzystał. Najwyżej będziemy musieli przyspieszyć nasze plany. Teraz mi powiedz: ile widzieli?
- Niewiele. Tylko ciebie martwego, leżącego na podłodze klasy. Wyglądałeś dokładnie tak, jak w moim śnie. Krew lała się wszędzie, twoje nogi i ręce były powyginane pod dziwnymi kątami, twoje nauczycielskie szaty były całe podarte. Och! - Rozwarła usta. - Nigdy wcześniej nie zwróciłam na to uwagi. Byłeś w nauczycielskich szatach, jakby porwano cię ze szkoły.
- Tak, wiem.
- Wiesz? Od jak dawna? - domagała się odpowiedzi.
- Albus i ja wielokrotnie dyskutowaliśmy na temat snu i obejrzeliśmy go w Myślodsiewni więcej niż raz.
Spojrzała mu prosto w oczy, które nagle stały się nieprzeniknione. Przełknęła ślinę.
- Czego jeszcze mi nie powiedziałeś?
- Dlaczego przypuszczasz, że jest jeszcze coś do powiedzenia? Śniliśmy te same sny przez trzy tygodnie. Różniły się jedynie głosami, które wygłaszały przepowiednię.
- A ja przez ostatnie cztery noce przed ślubem brałam Eliksir Słodkiego Snu i sny ustały. - Przypomniała sobie, jak Severus prawie przyznał się do uzależnienia i rozszerzyła oczy. - Ja brałam eliksir - wyszeptała. - Ale ty nie, prawda? Oczywiście, że nie brałeś - odpowiedziała sama sobie. - Jestem taką idiotką, że nigdy nie przyszło mi to do głowy!
- Bo nie miało powodu, by przychodzić.
- Miało powód - przerwała. Nie chciała się kłócić. Pytania były istotniejsze. - Co więcej zauważyłeś przez te cztery noce i mi nie powiedziałeś? Wiesz, kiedy cię porwali?
- Nie porwali mnie, przecież tu jestem.
- Nie graj ze mną w gry słowne. To jest zbyt ważne! Wiesz, kiedy prawdopodobnie by cię porwali? Kiedy będzie najniebezpieczniejszy czas? Nadejdzie czy już minął? - To miało być przed grudniem, tylko tyle wiedziała. Jeśli coś poszło źle, porwaliby go w przeciągu następnego miesiąca. - I nie mów mi, że nie muszę wiedzieć. Potrzebuję tej wiedzy.
Zacisnęła pięści na jego szatach. Zmarszczył usta i odwzajemnił jej spojrzenie.
- Nie widziałem, jak mnie zabierali - przyznał. - Nic więcej nie mogę ci powiedzieć.
- Nie możesz czy nie chcesz powiedzieć?
- I to, i to. Obiecałaś, że zaufasz mojemu osądowi, Hermiono.
W tym momencie przed klasą usłyszeli tupot. Severus delikatnie wyswobodził szatę z uścisku Hermiony i puścił żonę z objęć.
- Twoja następna klasa już przyszła, a to znaczy, że moja także czeka w lochach. Muszę już iść.
Mówiąc to, podszedł do drzwi i je otworzył. Pół tuzina drugorocznych Puchonów i jeden Krukon, którzy tłoczyli się przed klasą, poleciało do przodu wprost na Snape'a. Szybko zeszli mu z drogi, odwracając głowy i mówiąc: Przepraszam, profesorze. Reszta uczniów także rozstąpiła się na boki. Severus odszedł, a jego peleryna falowała za nim jak na wietrze. Hermiona zacisnęła pod szatą pięści i przełknęła gulę powstałą w jej gardle.
- Wejdźcie, wejdźcie wszyscy. Nie ma czasu do stracenia.
~*~
Chłopak skrzywił się.
- Ron mówił, że pewnie nauczyłaś się tego od Snape'a. Ale on nie widział, jak jego matka płakała nad jego martwym ciałem, w które zmienił się bogin na Grimmauld Place. Naprawdę go lubisz, prawda? O Snape'a mi chodzi.
Przewróciła oczami, ale poszła z Harry'm do kąta przy schodach do kuchni.
- Myślę, że każdy to wie, Harry. A jeśli ktoś jeszcze tego nie wiedział, teraz się dowie.
- Pierwszoroczni byli pod wrażeniem - powiedział, opierając się o ścianę i patrząc jej w oczy. - My też. Zawsze sądziłem, że boginy nie są twoją mocną stroną.
- Bo to prawda. - Ogarnęła wzrokiem przestrzeń wokół nich, zauważając spóźnialskich, którzy patrzyli na nią i Harry'ego z zaciekawieniem. Zdecydowała się rzucić Muffliato, by nikt ich nie podsłuchał. - Wiedziałam, że to, co widzę, nie jest prawdziwe. Nie w klasie, gdy byłam otoczona przez dzieciaki. To miało się stać, ale się nie stało. Nie pozwolę. Jednak, gdyby to miało się zdarzyć naprawdę, działoby się to w kamieniołomach, z kręgiem Śmierciożerców kopiących ciało Severusa i... - przerwała i przełknęła ślinę. Nie powinna wspominać o kamieniołomach. To było zbyt rozpoznawalne.
- Naprawdę o tym myślałaś, prawda?
- A jak myślisz, Harry? - powiedziała ostro. - Jestem jego żoną. O czym mogę myśleć, gdy czekam na jego powrót z zebrania? - Dobra historyjka. Jeśli Harry zwrócił uwagę na kamieniołomy, będzie myślał, że Severus jej o nich powiedział.
- Co on zrobił, gdy odkrył, co się stało? Był tak zły jak na trzecim roku? Lepiej dla niego, żeby cię nie zranił!
Hermiona spojrzała na Harry'ego z ukosa i zdecydowała się na odpowiedź w ślizgońskim stylu. Może nauczyła się od Severusa więcej, niż zdawała sobie z tego sprawę.
- Nie słyszałeś? - zapytała ze słodyczą w głosie. - Myślałam, że Puchoni rozpowiedzieli wszystkim, jak na ich oczach porwał mnie w objęcia i z pasją pocałował. Wiesz, język i te sprawy.
Harry otworzył ze zdziwienia usta i pozieleniał.
- Nabijasz się ze mnie, prawda? - wydukał z trudem.
- Dobra, nie przed Puchonami - powiedziała, dodając do swojego głosu jeszcze więcej słodyczy. Wprawdzie Severus tego nie zrobił - nigdy ani nigdzie. Jednak ona miała takie zdarzenie w planach.
- Nie chcę wiedzieć - odpowiedział szybko Harry. - Chciałem mieć tylko pewność, że wszystko z tobą w porządku.
- Jeżeli serio dbasz o to, czy ze mną jest wszystko w porządku, mógłbyś przestać wszczynać z Severusem kłótnie przez cały czas - odparowała, patrząc na małą grupkę pierwszorocznych Puchonów, która zatrzymała się, patrząc na nich i po chwili weszła na wyższe piętro po schodach.
- Próbuję, ale on zawsze zachowuje się jak dupek - powiedział Harry, skubiąc palcami kieszenie.
- Szczerze, oboje jesteście tak samo głupi. On mówi, że się stara, ale mu nie wychodzi, bo ty za bardzo go nie lubisz.
- I czyja to wina? To on znienawidził mnie, zanim jeszcze mnie poznał - odciął się chłopak.
- Spodziewał się, że ty go znienawidzisz - wyjaśniła. Lepiej nie dodawać, że gdyby tata Harry'ego żył albo gdyby ciocia Petunia dbała o poglądy jej siostrzeńca, to Harry znienawidziłby Severusa jako pierwszy.
- Powinien dorosnąć. Nie jestem moim ojcem, dobra? Tylko wyglądam jak on.
Hermiona zdusiła w sobie komentarz, że nie tylko jej mąż powinien zmienić sposób myślenia. To, że Harry non stop wspominał Syriusza, też nie było dobrym pomysłem.
- Zachowujesz się jak twój ojciec względem Severusa. Nawet się nie zapieraj; jestem twoją przyjaciółką od pierwszej klasy. Nigdy nie podziękowałeś mu za uratowanie życia. Dodatkowo doprowadzasz go do szału tylko dlatego, że chce cię przygotować do walki z drugim najpotężniejszym czarodziejem świata. Nie możemy zmusić cię do tego, byś słuchał Severusa. Problem z tobą jest taki, Harry, że nie zdajesz sobie sprawy z tego, że dorośli też mają uczucia. Sam jesteś prawie dorosły i powinieneś się w końcu tego nauczyć.
Hermiona anulowała Muffliato i odwróciła się z zamiarem odejścia, ale Harry jeszcze nie skończył.
- Hermiono! Ja... przepraszam. Postaram się, okej? - powiedział, łapiąc ją za rękaw.
- Jemu to powiedz. I to w taki sposób, jakbyś naprawdę tego chciał.
Delikatny głos Harry'ego ją zatrzymał.
- Może mógłbym, gdyby przestał obrażać mnie co drugie słowo.
- On to nazywa wytykaniem błędów z rygorystyczną dokładnością - przyznała, zaciskając wargi, by powstrzymać chichot. Oni są naprawdę głupi. Obaj.
- Mógłby przestać. A ty oskarżasz mnie o brak chęci do współpracy.
- Obarczam tą winą was obu. - Stanęła twarzą do Harry'ego i pogłaskała go delikatnie po ramieniu. - Jedno z was jest tak złe jak drugie. Spójrz, ja staram się trzymać was obu, nas wszystkich, przy życiu, ale wy dwoje powinniście się zaprzyjaźnić, aby to ułatwić. Czy żaden z twoich nauczycieli w podstawówce nie przeczytał wam bajek Ezopa, na przykład o ojcu i synach? Weź wiązankę patyków - nie złamiesz jej. Weź pojedynczy patyk, a złamiesz go z łatwością. Tak samo jest z ludźmi. Wiesz, że to prawda, Harry. Jeśli nie chcesz słuchać mnie, to chociaż przypomnij sobie, co śpiewała Tiara Przydziału na początku roku.
Pokiwał głową i skrzywił się.
- Tak, dobra. Dopóki nie będziesz ode mnie oczekiwać, że zaufam Malfoyowi, jest okej.
* W swojej przemowie na lekcji pierwszaków w książce "Harry Potter i Kamień Filozoficzny" Severus mówi: Mogę was nauczyć, jak uwięzić w butelce sławę, uwarzyć chwałę, a nawet powstrzymać śmierć, jeśli tylko nie jesteście bandą bałwanów, jakich zwykle muszę nauczać.